Przejdź do głównej zawartości

Mama wraca do pracy

W życiu każdej pracującej mamy przychodzi taki moment, że urlop macierzyński dobiega końca i trzeba wracać do pracy. Urlop macierzyński trwa 26 tygodni. Później możemy skorzystać jeszcze z urlopu rodzicielskiego, który również trwa 26 tygodni. W sumie 52 tygodnie. Rok. Ale czy to tak dużo? Pewnie większość mam zgodzi się ze mną, że nie! I pewnie nie jedna z Was tak samo jak i mnie przeraża fakt, że niedługo trzeba będzie wracać do pracy. Szczerze mówiąc to nie wyobrażam sobie tego. Nie wyobrażam sobie tego, że codziennie przez kilka godzin nie widzę mojego dziecka. To dla mnie zupełna abstrakcja. Przecież to maleństwo będzie miało dopiero roczek. Mogę być nieobecna przy pierwszych kroczkach. Nie będę mogła jej przytulić, wtedy kiedy będę chciała. Nie będę mogła śmiać się razem z nią przez cały dzień. Taka jest jednak kolej rzeczy. Do pracy wrócić kiedyś trzeba. Jednak przed podjęciem tak ważnej decyzji zależy rozważyć wszystkie za i przeciw. Przede wszystkim zadać sobie pytanie "Czy jestem gotowa na to aby na kilka godzin dziennie rozstać się z dzieckiem?" Trzeba również pomyśleć, czy nasze maleństwo jest gotowe na taką rozłąkę. Gdzieś kiedyś czytałam, że najlepiej wrócić do pracy w ok. 6 miesiącu życia dziecka lub gdy ma ono co najmniej dwa latka. Wiadomo jednak, że każde dziecko jest inne. Tak samo jak każda mama wie, kiedy może pozwolić sobie na powrót do pracy. Wiadomo, że przy tym przedsięwzięciu potrzebna będzie pomoc babci, cioci, opiekunki lub ewentualnie żłobek. Kwestię niani, czy żłobka należy dobrze przemyśleć. Przekalkulować czy nam się to opłaci. Wiadomo, że takie pomoce kosztują.Ja osobiście nie skorzystałabym ze żłobka, czy opiekunki. Tyle się o tym teraz przecież słyszy. Nie wiadomo na kogo się trafi. Sama nie potrafiłabym zająć się czyimś dzieckiem i tak samo nie chciałabym powierzać mojego dziecka komuś obcemu. Co oczywiście nie znaczy, że potępiam tych, którzy mają nianię do dziecka, czy prowadzą je do żłobka. Każdy ma swoją głowę! :)




Troszkę trudniej jest, gdy malec karmiony jest piersią. To może być kłopotliwe, ale warto spróbować.  W pracy można ściągać mleko, żeby pokarm nie zanikał, a dziecko karmić w sposób mieszany, czyli raz piersią, a raz mlekiem modyfikowanym. Można również całkowicie odstawić dziecko od piersi, należy to jednak robić stopniowo. Decyzje należą do rodziców.  Jeżeli już jesteśmy zdecydowane na powrót do pracy, mamy opiekę dla dziecka i wiemy jak je karmić to warto byłoby rozplanować dietę. Zrobić taki plan karmienia, żeby całkowicie nie zaburzyć dziecku poczucia bezpieczeństwa. Wiadomo, że im więcej rzeczy zostanie tak samo tym mniejszy szok przeżyje dziecko.

Tak jak już wspominałam, nie wyobrażam sobie powrotu do pracy. Siedzenie tylko kilka godzin i zastanawianie się co w tej chwili robi moje dziecko, a co razem mogłybyśmy porobić. Gdzie byśmy poszły, jak byśmy się bawiły. Nie, nie, nie! Nawet nie chcę o tym myśleć. Mamy jeszcze ponad pół roku! 

Pamiętajmy jednak, że najważniejsze jest dobro maluszka!

Komentarze

  1. Kocham cie czytac! Nie wazne, ze mnie to nie dotyczy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że masz mnóstwo pomysłów na nowe notki. Realizuj je wszystkie! :) Jestem zabiegana, ale na przeczytanie kolejnego wpisu zawsze znajdę czas :) Lubię oglądać zdjęcia i obserwować jak się zmieniacie. To niesamowite, że niedawno minął rok od założenia bloga. Pozdrawiam! :)

    Angela

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim zdaniem powinnaś wrócić do pracy, rozumiem, że dobro dziecka jest najważniejsze ale im później wrócisz do pracy tym bardziej będzie to dla Ciebie cięższe! Dużo zdrówka dla Twojego Maleństwa, jest cudna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobro dziecka jest najważniejsze, ale nie każdy może sobie pozwolić na luksus, jakim jest siedzenie z dzieckiem w domu do momentu pójścia do przedszkola. Polska rzeczywistość rzadko kiedy na to pozwala. Poza tym wcale nie uważam, że dziecku dzieje się krzywda w żłobku czy pod opieką kogoś innego ( oczywiście sprawdzonego).

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja mama wróciła do pracy, gdy miałam 3 (!!) miesiące.
    Zostawałam pod opieką niań (sąsiadów/sąsiadek), taty lub rodzeństwa, jeżeli mieli oni czas. ; )
    Od kiedy pamiętam byłam "wychowywana" przez wiele osób, nie tylko rodziców i nie twierdzę, żeby mi wyszło to na złe.
    Już w wieku 4 latach poszłam do przedszkola i powiem szczerze, że bardzo miło wspominam te lata, pomimo że czasem mama prowadziła mnie już przed 6, gdy miała na rano.
    Pamiętam, że gdy mnie prowadziła, nie płakałam, nie marudziłam tylko szczęśliwa leciałam do innych dzieci się bawić. Nawet się za siebie nie oglądałam..ot mama mnie przyprowadziła, ale przecież mam ważniejsze rzeczy na głowie, chociażby zabawę! ; D
    Byłam bardzo zdziwiona gdy inne dzieci nie chciały się pożegnać za rodzicami, płakali za nimi, nawet próbowali uciec z przedszkola.
    Oni z bólem żegnali się z rodzicami, a ja z bólem wychodziłam z przedszkola. Pomimo, że miałam kilka zajęć dodatkowych, a w domu zajmowali się mną i chętnie bawili, to to nie było to samo co w przedszkolu.
    Chociaż, chwile spędzone z moimi nianiami, gdzie wychowywała mnie połowa bloku są wspaniałe i jestem bardzo wdzięczna mojej mamie za to, bo nauczyłam się dzięki temu samodzielności i w sumie..otwartości. ; )

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

List do mojej córki

Kochana Córeczko Dziś mija dokładnie rok od kiedy jesteś już z nami. To pierwsze 365 dni bycia dumną mamą, pierwsze 52 tygodnie naszego pięknego życia. 7 kwietnia 2014 r., godzina 9:30. To wtedy przyszłaś na świat. Zwariowałam na Twoim punkcie w pierwszej sekundzie, kiedy Cię zobaczyłam. Zrozumiałam wtedy, że nie ma na świecie istoty, którą mogłabym pokochać bardziej od Ciebie. To Ty sprawiłaś, że mój świat wywrócił się do góry nogami, a wszystkie plany nagle, w jednej sekundzie uległy zmianie.  To dzięki Tobie nie oszalałam, kiedy zostałyśmy same, bez taty. To dla Ciebie byłam dzielna bo wiedziałam, że jesteś zależna ode mnie i muszę dać radę. Dla Ciebie byłam twarda, ciągle jestem. Dla Ciebie odmieniłam siebie i swoje życie. Wiele zrozumiałam, jeszcze więcej zyskałam.  To właśnie Ty nauczyłaś mnie prawdziwie kochać. Pokazałaś mi co to jest bezgraniczna miłość. Przecież to właśnie Ty kochasz mnie bezgranicznie, a ja taką samą miłością darzę Ciebie. Kocham Cię jak...

Ciężko jest ...

No i babcia poleciaaaaała ... Teraz pewnie samolot podchodzi do lądowania, a babcia za chwilkę będzie ze swoimi wnukami ... A my zostałyśmy same ... :( Powiem Wam szczerze, że jest na prawdę ciężko. Jesteśmy same ...  Ze wszystkim muszę radzić sobie sama. Dzidzia jest ze mną cały czas. Ogólnie jest na prawdę bardzo grzeczna! Potrafi zająć się sobą, bawi się rączkami, obserwuje, przygląda się dokładnie na wszystko co jest w zasięgu jej wzroku. Ale czasami skupia na sobie 100% mojej uwagi. Nie mam kiedy się wykąpać, posprzątać, pomalować się, zrobić śniadanie, obiad czy kolację...  Nauczyłam ją, że codziennie ok. 11:00 jesteśmy już na spacerze i zasypia, ale czasami bywa tak, że nie wychodzimy... Bo pogoda, bo trzeba coś zrobić w domu. I co wtedy? A no wtedy Kornelka nie śpi po kilka godzin. A jak uda jej się zasnąć to na 15 - 20 min i tyle. Nie mam pojęcia czemu tak jest. Kiedy nadchodzi wieczór, naje się, odkładam ją do łóżeczka i sama zasypia. Nie muszę jej lulać, k...

Jak wrócić do formy sprzed ciąży II

Jak już pisałam w poście  "Jak wrócić do formy sprzed ciąży"  we wracaniu do formy sprzed ciąży ćwiczenia są na prawdę ważne. Uważam, że to 70% sukcesu. Pozostałe 30% to dieta. Nic przecież nie ma od tak sobie ... Jak to mówią, Rzymu nie zbudowali w jedną noc. Nie stracimy na wadze od samego marzenia o pięknej figurze rodem z magazynów modowych.  Doskonale zdaję sobie z tego sprawę i postanowiłam zacząć od małych kroczków i stopniowo zwiększać ilość ćwiczeń i powtórzeń. Dobrze wiem, że od samego początku nie dam rady "walnąć z grubej rury" i drastycznie, z dnia na dzień zmienić swój styl życia, wcielić w nie dietę i ćwiczenia.  Ułożyłam więc sobie plan, jak szybko przywyknąć do ćwiczeń i diety, żeby nie zniechęcić się brakiem siły i słomianym zapałem do wykonywania czegoś, co na daną chwilę wydaje się mi się nie możliwe.  Zaczęłam od poniedziałku bo jak wiadomo powszechnie - od poniedziałku statystyczny polak zaczyna odchudzanie i walkę o nowe "ja"...