Przejdź do głównej zawartości

Mały kryzys ...

Ja wiem, że ból uszlachetnia ... Wiem, że nie zawsze wszystko jest tak, jakbyśmy tego chcieli. Wiem też, że nie można mieć wszystkiego. Ale ile można mieć pod górkę? Ciągle coś jest nie tak. Ta tęsknota już mnie wykańcza. Wykańcza mnie samotność. Wykańcza mnie to, że ze wszystkim muszę sobie radzić sama. Cieszyłam się, że tato zostawił nam mieszkanie, że się usamodzielnimy i wkroczymy w dorosłe życie. Teraz oddałabym baaardzo dużo, żeby tato wrócił. Żeby był tu ktokolwiek, kto pomógłby mi wynieść śmieci, umyć naczynia, przynieś ciężkie zakupy, czy po prostu przytuliłby kiedy jest mi źle. Zawsze robił to mój M., a teraz go nie ma ... Akurat teraz, kiedy tak na dobrą sprawę w każdej chwili na świat może przyjść nasze dziecko. Kto potrzyma mnie za rękę przy porodzie, gdy on nie zdąży wrócić? 

Wczoraj byłam w szkole rodzenia. Świetna sprawa! Polecam każdemu. No i co z tego? Byłam sama. Wszystkie dziewczyny były z mężami, a ja sama ... Tylko słuchałam jak opowiadali oni o tym, jak wyobrażają sobie poród, jak zamierzają wspierać podczas porodu swoje kobiety. A ja co ...? Mogłam tylko słuchać. Od czasu do czasu łza kręciła mi się w oku. 

A oto czym obdarowała nas Pani położna podczas pierwszego wykładu: 









Ale cóż, muszę być silna ... Pozostaje mi tylko czekać na jego powrót. I modlić się, żeby niunia nie zapragnęła wychodzić za wcześnie ... 

Dzisiaj skończyłam prasować i układać wszystkie ubranka dla niuni. Torby do szpitala też spakowane ... Teraz tylko czekać. A od tego układania to kręgosłup już mi odpada ... Chyba pora kłaść się spać bo jutro czeka mnie duuuuużo załatwiania.

Trzymajcie się ciepło! 
DO usłyszenia w komentarzach :)

Komentarze

  1. Wyobrażam sobie jak jest Ci ciężko :( samotność na dłuższą metę jest dobijająca, a co dopiero w stanie ciąży i to zaawansowanej :(
    przykro mi.. :(

    Musisz dać radę.. na pewno wszystko się ułoży.

    http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana nawet sobie nie wyobrażasz jak ogromną nadzieją żyję, że w końcu się to skończy i znów będziemy razem!!! Nie wyobrażam sobie, że zacznę rodzić, a mojego M. nie będzie przy mnie :(

      Usuń
  2. Córcia poczeka na tatę więc się nie martw!
    A na ten czas nie możesz np. przeprowadzić sie do mamy? Moja siostra tak robiła jak jej mąż był miesiąc na szkoleniu a ona w ciąży mieszkała u swojej mamy. Zawsze to raźniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do mamy niestety nie bo za mały domek :( ale jestem właśnie w trakcie pakowania się do babci. Baaaaardzo bym chciała zostań u siebie bo kocham to mieszkanie, ale niestety jestem zmuszona je opuścić. Mam nadzieję, że to kwestia paru dni!

      Pozdrawiam :) ;*

      Usuń
  3. Trzymam kciuki żeby córeczka poczekała :) Wiem co to znaczy jak nie ma ukochanego sama przeżywałam to miesiącami...ale jak już wróci to uczucie będzie jeszcze silniejsze,zapewniam :D Trzymam za waszą trójkę kciuki ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo!!! Mam nadzieje, ze te życzenie się spełnią ;)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Kochana, trzymaj się i nie załamuj, wszystko pewnie się dobrze skończy :)
    Trzymam kciuki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Też nam tego życzę!!! Mam nadzieję, że się spełni to życzenie :)

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. trzymaj się! wszystko będzie dobrze! ja rodziłam trzy tyg temu bez męża bo akurat był na wyjeździe...najważniejsze jest dzieciątko, aby było zdrowe :) dasz radę:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak byłam w pierwszej ciąży mojego męża też nie było. Dzieliło nas sporo kilometrów i bałam się potwornie, że nie zdąży przyjechać na poród.

    Trzymaj się! Będzie dobrze :-)
    Pozdrawiam

    W wolnej chwili zapraszam do mnie http://mama-w-wiatrakowie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

List do mojej córki

Kochana Córeczko Dziś mija dokładnie rok od kiedy jesteś już z nami. To pierwsze 365 dni bycia dumną mamą, pierwsze 52 tygodnie naszego pięknego życia. 7 kwietnia 2014 r., godzina 9:30. To wtedy przyszłaś na świat. Zwariowałam na Twoim punkcie w pierwszej sekundzie, kiedy Cię zobaczyłam. Zrozumiałam wtedy, że nie ma na świecie istoty, którą mogłabym pokochać bardziej od Ciebie. To Ty sprawiłaś, że mój świat wywrócił się do góry nogami, a wszystkie plany nagle, w jednej sekundzie uległy zmianie.  To dzięki Tobie nie oszalałam, kiedy zostałyśmy same, bez taty. To dla Ciebie byłam dzielna bo wiedziałam, że jesteś zależna ode mnie i muszę dać radę. Dla Ciebie byłam twarda, ciągle jestem. Dla Ciebie odmieniłam siebie i swoje życie. Wiele zrozumiałam, jeszcze więcej zyskałam.  To właśnie Ty nauczyłaś mnie prawdziwie kochać. Pokazałaś mi co to jest bezgraniczna miłość. Przecież to właśnie Ty kochasz mnie bezgranicznie, a ja taką samą miłością darzę Ciebie. Kocham Cię jak...

Ciężko jest ...

No i babcia poleciaaaaała ... Teraz pewnie samolot podchodzi do lądowania, a babcia za chwilkę będzie ze swoimi wnukami ... A my zostałyśmy same ... :( Powiem Wam szczerze, że jest na prawdę ciężko. Jesteśmy same ...  Ze wszystkim muszę radzić sobie sama. Dzidzia jest ze mną cały czas. Ogólnie jest na prawdę bardzo grzeczna! Potrafi zająć się sobą, bawi się rączkami, obserwuje, przygląda się dokładnie na wszystko co jest w zasięgu jej wzroku. Ale czasami skupia na sobie 100% mojej uwagi. Nie mam kiedy się wykąpać, posprzątać, pomalować się, zrobić śniadanie, obiad czy kolację...  Nauczyłam ją, że codziennie ok. 11:00 jesteśmy już na spacerze i zasypia, ale czasami bywa tak, że nie wychodzimy... Bo pogoda, bo trzeba coś zrobić w domu. I co wtedy? A no wtedy Kornelka nie śpi po kilka godzin. A jak uda jej się zasnąć to na 15 - 20 min i tyle. Nie mam pojęcia czemu tak jest. Kiedy nadchodzi wieczór, naje się, odkładam ją do łóżeczka i sama zasypia. Nie muszę jej lulać, k...

Jak wrócić do formy sprzed ciąży II

Jak już pisałam w poście  "Jak wrócić do formy sprzed ciąży"  we wracaniu do formy sprzed ciąży ćwiczenia są na prawdę ważne. Uważam, że to 70% sukcesu. Pozostałe 30% to dieta. Nic przecież nie ma od tak sobie ... Jak to mówią, Rzymu nie zbudowali w jedną noc. Nie stracimy na wadze od samego marzenia o pięknej figurze rodem z magazynów modowych.  Doskonale zdaję sobie z tego sprawę i postanowiłam zacząć od małych kroczków i stopniowo zwiększać ilość ćwiczeń i powtórzeń. Dobrze wiem, że od samego początku nie dam rady "walnąć z grubej rury" i drastycznie, z dnia na dzień zmienić swój styl życia, wcielić w nie dietę i ćwiczenia.  Ułożyłam więc sobie plan, jak szybko przywyknąć do ćwiczeń i diety, żeby nie zniechęcić się brakiem siły i słomianym zapałem do wykonywania czegoś, co na daną chwilę wydaje się mi się nie możliwe.  Zaczęłam od poniedziałku bo jak wiadomo powszechnie - od poniedziałku statystyczny polak zaczyna odchudzanie i walkę o nowe "ja"...