Pod koniec podstawówki po cichu śmiałam się ze wszystkich dzieci, które wciąż wierzyły w Św. Mikołaja. Nie było znaczenia, czy są już "duże", czy jeszcze maleńkie. Szukałam okazji, żeby wyjawić im tę słodką tajemnicę. Te miny, kiedy dzieciaki usłyszały, że to, w co tam mocno wierzą jest jedynie wymysłem dorosłych były dla mnie bezcenne. Moim celem było uświadomienie każdego dziecka, które jeszcze wierzy.
Nie pamiętam momentu, kiedy ja dowiedziałam się, że Mikołaja nie ma, a prezenty są od rodziców, ale pamiętam, że byłam ogromnie zawiedziona, a mama opowiadała, że potem kilka dni opłakiwałam Mikołaja.
Za żałosne uważałam wierzenie, że istnieje dziadzio wszystkich dzieci z białą długą brodą, w czerwonym ubranku, który lata po niebie saniami ciągniętymi przez siedem reniferów (oczywiście na tle księżyca w pełni) i przynosi prezenty tylko tym dzieciom, które były grzeczne przez cały rok.
Dorosłam. "Dorosło" również moje podejście do sprawy Św. Mikołaja. Dziś wiem, że wierzenie w niego było piękne! Że fajnie było myśleć o tym, że jest ktoś tak wspaniały jak on, ktoś kto obdarowuje wszystkie grzeczne dzieci. Bez względu na to, czy są biedne czy bogate. Czy mieszkają w Polsce, czy np. w Niemczech. On przychodził przecież do wszystkich.
Dziś, kiedy do domu wszedł Mikołaj z worem pełnym prezentów, miałam ciarki. Przecież wiem, że go nie ma, że to bujda. Jednak poczułam się wyjątkowo. Tak jak w przedszkolu, kiedy Mikołaj kazał siadać sobie na kolana i dawał prezent pod warunkiem, że dziecko zaśpiewa, zatańczy lub powie wierszyk.
Kiedyś do mnie przychodził Mikołaj. Przebierał się wujek, a ja byłam w niebo wzięta. Chyba, że kazał mi siadać na kolanko. Było gorzej! No a wierszyk? Był i wierszyk. "Mikołaju drogi mój, wodogłowie masz jak ch*j". Do tej pory nikt nie chce przyznać się do nauczenia mnie tego wierszyka :O A pamiętam go do dziś! Cieszyłam się, że przychodzi. Nie dlatego, ze miał milion prezentów. Cieszyłam się, bo przyszedł, a to znaczyło, że byłam grzeczna. Nie przychodził przecież do wszystkich.
Kiedy myślę o Mikołaju i moim dziecku to wiem, że zrobię wszystko, żeby jak najdłużej w niego wierzyła. Uważam, że to na prawdę piękne wspomnienia. Ta radość, te oczekiwania, kiedy w końcu pojawi się Mikołaj. Piękna sprawa! Fajnie jest patrzeć na podekscytowane, a jednocześnie przestraszone dziecko, które idzie po swój prezent do tego grubego dziadzia z białą brodą :)
Czasami chciałabym dalej wierzyć w Mikołaja. To takie magiczne... Takie trochę z innego swiata <3
A dziś mam da Was duuużo zdjęć! :*
Nie pamiętam momentu, kiedy ja dowiedziałam się, że Mikołaja nie ma, a prezenty są od rodziców, ale pamiętam, że byłam ogromnie zawiedziona, a mama opowiadała, że potem kilka dni opłakiwałam Mikołaja.
Za żałosne uważałam wierzenie, że istnieje dziadzio wszystkich dzieci z białą długą brodą, w czerwonym ubranku, który lata po niebie saniami ciągniętymi przez siedem reniferów (oczywiście na tle księżyca w pełni) i przynosi prezenty tylko tym dzieciom, które były grzeczne przez cały rok.
Dorosłam. "Dorosło" również moje podejście do sprawy Św. Mikołaja. Dziś wiem, że wierzenie w niego było piękne! Że fajnie było myśleć o tym, że jest ktoś tak wspaniały jak on, ktoś kto obdarowuje wszystkie grzeczne dzieci. Bez względu na to, czy są biedne czy bogate. Czy mieszkają w Polsce, czy np. w Niemczech. On przychodził przecież do wszystkich.
Dziś, kiedy do domu wszedł Mikołaj z worem pełnym prezentów, miałam ciarki. Przecież wiem, że go nie ma, że to bujda. Jednak poczułam się wyjątkowo. Tak jak w przedszkolu, kiedy Mikołaj kazał siadać sobie na kolana i dawał prezent pod warunkiem, że dziecko zaśpiewa, zatańczy lub powie wierszyk.
Kiedyś do mnie przychodził Mikołaj. Przebierał się wujek, a ja byłam w niebo wzięta. Chyba, że kazał mi siadać na kolanko. Było gorzej! No a wierszyk? Był i wierszyk. "Mikołaju drogi mój, wodogłowie masz jak ch*j". Do tej pory nikt nie chce przyznać się do nauczenia mnie tego wierszyka :O A pamiętam go do dziś! Cieszyłam się, że przychodzi. Nie dlatego, ze miał milion prezentów. Cieszyłam się, bo przyszedł, a to znaczyło, że byłam grzeczna. Nie przychodził przecież do wszystkich.
Kiedy myślę o Mikołaju i moim dziecku to wiem, że zrobię wszystko, żeby jak najdłużej w niego wierzyła. Uważam, że to na prawdę piękne wspomnienia. Ta radość, te oczekiwania, kiedy w końcu pojawi się Mikołaj. Piękna sprawa! Fajnie jest patrzeć na podekscytowane, a jednocześnie przestraszone dziecko, które idzie po swój prezent do tego grubego dziadzia z białą brodą :)
Czasami chciałabym dalej wierzyć w Mikołaja. To takie magiczne... Takie trochę z innego swiata <3
A dziś mam da Was duuużo zdjęć! :*
Kornelka ślicznie wyglada, maly skrzat. Z pewnoscia bedzie miec piekne wspomnienia. U mnie za mikolaja zawsze przebierala sie babcia ,bedac dzieckiem co roku krzyczalam na mlodsze rodzenstwo zeby nie wierzyli ze to mikolaj bo to babcia .... milo sie nawet takie historie wspomina.
OdpowiedzUsuńPs moze to zabrzmi banalnie ale bardzo fajny i ciekawy blog. Gratulacje i pozdrowienia.Ania
cÓRECZKA TO CAŁY TATA! {PZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńSuper prezenty :) Pewnie wszyscy szczęśliwi :) Śliczne dziewczynki na zdjęciach :)
OdpowiedzUsuńKocham ten czas gdy zbliżają się święta !!! Uwielbiam patrzeć jak dzieci cieszą się z prezentów jest w tym magia której nie potrafię opisać. Uwielbiam ZDJĘCIA !!!! Dużo zdjęć :D SUPER !!! Nelunia Uroczo wyglądała w stroju śnieżynki ja mniemam :) Oczywiście dziewczynki również słodko :)
OdpowiedzUsuńZdjęcie Neli z tatą niesamowite :)
OdpowiedzUsuńoj tak <3
UsuńŚwietny blog bo o życiu! Post bardzo mi się podobał świetne zdjęcia śliczne dzieciaczki masz w rodzinie
OdpowiedzUsuńDziękuję! Zapraszam jak najczęściej!!! :*
Usuńpozdrowienia dla Nelki od Nelki :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy, dziękujemy! I również pozdrawiamy :D
Usuńhahahahaha nie wierze! kto nauczyl Cie tego wierszyka ? masz potencjalnych podejrzanych ? :O
OdpowiedzUsuńSliczne zdjecia <3
Gosimisz ! ;*
Nie mam zielonego pojęcia :O Gosimisz :*
UsuńNelka robiła pewnie za "gwiazdę wieczoru" :) Śliczna !! Lubie tu zaglądać :) Proszę o więcej PLISSSSS :) Zdjęcia cudowne
OdpowiedzUsuńA ja tam wierzę - w końcu co rok przychodzi :P tylko chyba kradnie przy okazji to co mamy w portfelu :P
OdpowiedzUsuń