Ten wpis chciałabym zacząć od bezpośredniego zwrotu do Angeli, która napisała ten komentarz:
"Czytam Twojego bloga od samego początku. Bardzo Wam kibicuję (o ile można tak to nazwać) :) Szkoda, że posty pojawiają się rzadziej niż wcześniej. Czekam i czekam i nic... Ubolewam też nad faktem, że na instagramie masz ustawienia prywatne i nawet tam nie mogę Was "obserwować". Pozostało mi jedynie czekać na jakąś aktywność na blogu i fb :)
Bardzo dobrze czyta się to w jaki sposób piszesz. Intrygujesz mnie każdym wpisem :) Jestem w Twoim wieku, ale nie mam jeszcze swojej rodziny, a tak bardzo lubię czytać Twoje posty (pomimo że większość z nich mnie kompletnie nie dotyczy) :) Piszesz w wyjątkowy sposób i może dlatego często zaglądam właśnie na Twojego bloga. Trzymam kciuki :)
Serdecznie Was pozdrawiam,
Angela"
Kochana, to właśnie Twoja wypowiedź skłoniła mnie do tego, aby zabrać się za nową notkę. Zrobiło mi się głupio. Z tego komentarza wynika, że niektóre z Was na prawdę czekają na nowe notki, czy zdjęcia na fejsie, a ja tak bardzo Was zaniedbuję ... Chciałabym pisać do Was więcej, częściej, nawet codziennie. Problem jest w tym, że czasami nie wiem co mam pisać.
Ostatnio coraz częściej tak mam i powiem szczerze, że przeraża mnie to :(
Nie wiem, czy to wynika z tego, że ostatnio nic szczególnego się nie dzieje, czy po prostu z tego, że obrzydły mi wszystkie hejsterskie komentarze. Mówiąc hejterskie nie mam na myśli komentarzy typu, że coś źle robię, czy coś Wam się nie podoba. To chodzi o te drugie. Te obraźliwe, z wyzwiskami.
A teraz wracam do sedna tego posta...
Kiedyś nawet nie przyszłoby mi do głowy, że w wieku 19 lat zajdę w ciążę, urodzę dziecko i tak szybko założę rodzinę.
W gimnazjum plany na przyszłość ciągle się zmieniały. Raz chciałam iść do liceum, a potem na studia, a zaraz potem do technikum, żeby szlifować zawód. Kiedy poszłam do liceum znów wszystko się zmieniło. Pojawił się pomysł wyjazdu za granicę i rezygnacja ze studiów.W połowie drugiej klasy do naszej szkoły doszedł Mateusz. Od kiedy się poznaliśmy, każdą przerwę spędzaliśmy razem, kilku znajomych z nami. Zawsze były "jaja". Wydurnialiśmy się, zwyczajnie się polubiliśmy. Potem zaczęły się miedzy nami "poważniejsze" rozmowy. O przyszłości, studiach, pracy, czy wybrażeniach o rodzinie. Zachęcał mnie do tego, żebym poszła na studia. Sam też miał takie plany. Pod koniec drugiej klasy zaczęło się między nami coś więcej. Pamiętam ten dzień jak dzisiaj. Całe wakacje spędziliśmy razem.Rozmawialiśmy dużo o wyjeździe z kraju, żyć na godnym poziomie, a nie tak jak w naszej mieścinie większość ludzi. W trzeciej klasie to już byłam pewna, że na studia nie pójdę, ale do matury podeszłam. Zdałam. No i w lipcu znów przyszedł pomysł, że może jednak te studia. Tylko jakie? Kosmetologia!
No i w międzyczasie pojechaliśmy na wakacje. Barcelona, słońce plaża. 21 dni najlepszy wakacji w życiu! W połowie wypoczynku zaczęły się wymioty, senność. Byłam przekonana, że to przez ten klimat, że gorąco. Kiedy wróciłam do domu dolegliwości nie ustępowały, ale mi nawet do głowy nie przyszło, że mogę być w ciąży. Dopiero koleżanka kupiła mi test i zmusiła mnie, żebym go zrobiła. Zrobiłam. Ale rzuciłam gdzieś w łazience i na śmierć o nim zapomniałam. Kiedy wzięłam go do ręki i zobaczyłam dwie kreski myślałam, że zemdleję ...
To był ten moment, kiedy trzeba było zmienić plany na życie. Dla dobra dziecka zrezygnować ze studiów i zająć się rodziną. Były momenty, że żałowałam, że nie poszłam na studia, ale to by było przecież bez sensu. Czasami zdarza mi się jeszcze myśleć, że mogłam z tego nie rezygnować.
Mateusz też zmienił swoje plany. Zawalił rok w szkole ... W jego możliwości wierzę jednak bardziej niż w swoje i wiem, że on po liceum na pewno będzie kontynuował naukę.
Dziś, kiedy moje dziecko ma już 4 miesiące, mieszkamy wszyscy razem to nie wyobrażam sobie, żeby moje życie mogło się potoczyć inaczej.
Nie wyobrażam sobie, że mogłoby nie być Kornelki. Nie wiem jak by to było, gdyby jej nie było.
Mimo tego, że moje życie nie ułożyło się tak jak kiedyś to planowałam to jestem szczęśliwa. Mam wspaniałe dziecko i chłopaka przy sobie. Kocham ich najbardziej na świecie i chce wykrzyczeć to całemu światu.
Choć nie zawsze jest kolorowo to lepiej moje życie nie mogło się potoczyć.
Wierzę w to, że taki plan miał dla mnie Bóg i jestem szczęśliwa, że tak się stało.
Do naszej rodziny ostatnio dołączył nowy członek :)
Serdecznie przedstawiam malutkiego buldożka francuskiego o imieniu Tequila :)
Imię adekwatne do charakteru, straszna wariatka :D
Czy są tu jacyś szczęśliwi posiadacze takich piesków? Podzielicie się doświadczeniami? :))
BUZIAKI! :*
P.S: Droga Angelo, zapraszam Cię do obserwowania nas na Instagramie, na pewno zaakceptuję! Wszystkie Was zapraszam :*
Doczekałam się! Dziękuję :) Nawet nie wiesz jak długo zastanawiałam się czy to jest właśnie odpowiedni moment na taką wypowiedź. Chciałam zrobić to dawno, ale jakoś obawiałam się, sama nie wiem czego.
OdpowiedzUsuńMasz cudowną rodzinę :) Nie przejmuj się osobami, które specjalnie Cię obrażają, wyzywają... Wiem, że łatwo powiedzieć "nie przejmuj się", ale im właśnie o to chodzi, abyś zaczęła zwracać uwagę na wulgarne komentarze, zachowania. Jeżeli taki "ktoś" raz zobaczy, że może w ten sposób Cię zdenerwować, zranić to będzie robił to ciągle. Wiem coś na ten temat, bo sama tego doświadczyłam. Dlatego nie daj im tej satysfakcji. I rób to co Ci wychodzi najlepiej, a więc pisz, pisz i pisz :)
Jeżeli chodzi o pomysł na wpis, to paradoksalnie nie musisz mieć żadnego, ważne abyś pisała od siebie, a robisz to w rewelacyjny sposób :) Uwielbiam czytać Twoje wpisy.
Angela
Cudownie Was mieć! :*
Usuńpiekna notka.. powodzenia Wam zycze :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy :*
UsuńBardzo fajna notka, aczkolwiek mam pytanie, może nie w temacie, a jednak zastanawia mnie to ze względu na podobną sytuację w rodzinie. Czy udało Ci się rzucić całkowicie palenie (bo kiedyś w notce o tym wspominałaś) czy jednak nałóg w jakiś sposób powrócił?
OdpowiedzUsuńPowrócił, powrócił :( i bardzo nad tym ubolewam... :(
UsuńBuziaki :*
Jak Ty to robisz, że tak pięknie wygląda Twoje ciało i to 4 miesiące po porodzie? Dieta? Ćwiczenia? Zdradź coś!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo serdecznie, Weronka :*
Nic właśnie nie robię ... Ale jestem zbyt gruba i w końcu muszę zacząć! :)))))))))
UsuńAleż piękny wpis:) właśnie takie lubię najbardziej, takie które opisują jakąś Waszą fajną historię, kiedy jeszcze nie było Kornelci i takie spontaniczne wpisy z teraźniejszości, w ogóle fajnie piszesz:) a piesek przeuroczy. Fajnie zmieniona strona.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie