Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2018

Jak to jest mieszkać poza granicami swojego kraju

Niedawno stuknął nam okrągły rok, od kiedy po raz kolejny już wywróciliśmy nasze życie do góry nogami. O czym mowa? O wyjeździe do Anglii. Wiele z Was na pewno z poprzednich postów wie, że podjęcie decyzji o wyjeździe zajęło nam bardzo dużo czasu. W końcu jednak się zdecydowaliśmy i jesteśmy. Już rok.  Z racji mojej pracy rozmawiam z wieloma dziewczynami na ten temat. Padają różne pytania. Na jak długo? Po co? Dlaczego? I o dziwo większość z nich zna odpowiedzi na te pytania. Ja? Nie znam. Nie wiem ile jeszcze tu zostaniemy. Jadąc tu nie było żadnego konkretnego celu, który nakreśliłby chociaż ramy czasowe, w których mielibyśmy zmieścić nasz plan. Ba, nie było nawet planu. Jedziemy, by być razem. Po prostu. Nie jechaliśmy z myślą, że zbieramy na wesele, dom, nowy samochód czy cokolwiek innego.  Dziś, po ponad roku zastanawiam się nad wieloma rzeczami związanymi z Anglią. Dużo już wiem, jeszcze więcej jednak przede mną i różne myśli targają mną we wszystkich kierunkach. Zostać? Wrac

O najtrudniejszych chwilach w moim życiu

Bardzo długo zastanawiałam się czy w ogóle powinna o tym mówić Właściwie to od samego początku biłam się z myślami co w tej sytuacji mam zrobić. I gdyby nie fakt, że z własnej winy muszę się tłumaczyć właściwie na każdym kroku to w ogóle bym tego nie robiła, no bo i po co? Stało się jednak inaczej i czas na wyjaśnienia aby raz na zawsze rozwiać wszelkie wątpliwości, pytania i plotki. Napiszę to tylko raz i mam nadzieje, że nigdy więcej nie usłyszę żadnego z pytań, przez które łzy napływają mi do oczu. Tak wiem, sama jestem sobie winna. Tak czy inaczej, zaczynajmy, chcę mieć to już za sobą.  Jak pewnie większość z Was wie, jakiś czas temu moja skromna osoba zniknęła na kilka miesięcy z życia internetowego, biernie obserwując co w owym świecie dzieje się. Powód jednak dla większości z Was był nie znany, dostałam mega dużo wiadomości z zapytaniami "Co się dzieje?". Już Wam opowiadam. Podkreślę jeszcze, że to jest najtrudniejszy dla mnie post w całym moim życiu, a było ich po

Co u nas?

Zacznę od tego, że chyba nie mam słów na swoje usprawiedliwienie. Wyjaśnię po prostu dlaczego stało się tak, że sto milionów razy wracałam tu i odchodziłam. Wiecie dlaczego? Z lenistwa. Nie wydarzyło się zupełnie nic przełomowego, co mogłoby usprawiedliwić moją niesłowność w tym temacie i dzięki temu poczułabym się choć troszkę lepiej.  Od ostatniego wpisu tutaj znów bardzo dużo się zmieniło. Choć zastanawiam się czy bardzo dużo to odpowiednie słowo. Może lepsze byłoby WSZYSTKO?  We wrześniu moja już prawie czterolatka poszła do przedszkola. To był jeden z najtrudniejszych momentów w moim życiu. Śmiało mogę powiedzieć, że był najtrudniejszy, aż do wydarzeń sprzed trzech miesięcy, które całkowicie zmieniły życie nie tylko moje, ale i całej mojej rodziny.  Wróćmy jednak do tego, jak to było w przedszkolu od samego początku. Nela zaczęła swój rok szkolny dopiero od połowy września. Jej normalny "cykl" przedszkolny to 15 godzin w tygodniu czyli po 3 godziny każdego dni. Pie