Zacznę od tego, że chyba nie mam słów na swoje usprawiedliwienie. Wyjaśnię po prostu dlaczego stało się tak, że sto milionów razy wracałam tu i odchodziłam. Wiecie dlaczego? Z lenistwa. Nie wydarzyło się zupełnie nic przełomowego, co mogłoby usprawiedliwić moją niesłowność w tym temacie i dzięki temu poczułabym się choć troszkę lepiej.
Od ostatniego wpisu tutaj znów bardzo dużo się zmieniło. Choć zastanawiam się czy bardzo dużo to odpowiednie słowo. Może lepsze byłoby WSZYSTKO?
We wrześniu moja już prawie czterolatka poszła do przedszkola. To był jeden z najtrudniejszych momentów w moim życiu. Śmiało mogę powiedzieć, że był najtrudniejszy, aż do wydarzeń sprzed trzech miesięcy, które całkowicie zmieniły życie nie tylko moje, ale i całej mojej rodziny.
Wróćmy jednak do tego, jak to było w przedszkolu od samego początku. Nela zaczęła swój rok szkolny dopiero od połowy września. Jej normalny "cykl" przedszkolny to 15 godzin w tygodniu czyli po 3 godziny każdego dni. Pierwszy dzień był jednak troszkę inny. Wszystkie dzieci przyszły do przedszkola tylko na godzinę, każde w towarzystwie jednego z rodziców.
Moje dziecko było w totalnym szoku. Nikt kompletnie nie mówił w jej języku. Była przerażona. I choć przygotowywaliśmy ją na to przez długi czas, ucząc przy tym pojedynczych zdań pomagających w codziennym, przedszkolny życiu, to śmiało mogę powiedzieć, że nie ma chyba siły, która przygotowałaby malucha a taką traumę. Tak wiem, nie ona pierwsza, nie ostatnia. Serio, gdybym miała to jeszcze raz powtórzyć wolałabym chyba w ogóle nie dawać jej do przedszkola (ale co by to zmieniło? Do szkoły i tak musiałaby pójść).
Szła tam z ogromnym uśmiechem na twarzy i nastawieniem, którego pozazdrościłby jej każdy świeżo upieczony przedszkolak. Byłam pewna, że sobie poradzi, że będzie tak dzielna jak zawsze. Jakież było moje zdziwienie...
Ta pierwsza godzinka pokazała mi już co będzie działo się w kolejnych dniach i uwierzcie mi, wiedziałam, że będzie jeszcze gorzej.
Przede wszystkim dzieci. Nie będę wymieniać ich narodowości bo nie o to tu chodzi, ale niektóre z nich są po prostu skandalicznie wychowywane (czyt. większość). Zupełnie inaczej, totalnie "nie po polsku". Są mega absorbujące, chłopcy wychowywani w poczuciu własnej świetności i wyższości nad dziewczynkami, w szczególności nad tymi o innym kolorze skóry. Kilkoro dzieci z grupy (grupa nie jest duża, ok 20 osób, jedna Pani przypada na piątkę dzieci) skupia na sobie uwagę wszystkich Pań co drażni mnie niezmiernie bo przez to nie tylko moje dziecko czuje się odrzucone.
Drugim aspektem, który sprawił, że moje dziecko wariowało na samą myśl o przedszkolu był język. Bariera trwa do tej pory, ale z każdym dniem jest coraz mniejsza, codziennie Nela przynosi do domu nowe słowo lub zwrot, którym bardzo chętnie się dzieli.
Wyobraź sobie, że codziennie od momentu otworzenia oczu (ok. 7 rano każdego dnia) do momentu wejścia do przedszkola (mamy codziennie na 12:15) trwała nieprzerwana histeria. Dochodziło do tego, że Nela mnie biła, pluła rzucała się na podłogę w tej histerii.
Czułam się bezradna jako rodzic. Pierwszy raz w ciągu mojej trzy i pól rocznej kariery mamy nie miałam zielonego pojęcia co zrobić. Byłam bliska załamania, serce pękało mi co dzień rano, kiedy najukochańsza córeczka tak zawzięcie walczyła o to, by zostać w domu.
Wszystko to tylko po to, by po 3h w przedszkolu czekać na mnie z uśmiechem na twarzy wśród innych dzieciaków, a na koniec powiedzieć, że było ekstra i chce iść znowu. Co z tego, skoro następnego rana znów zaczynała się historia z akapitu powyżej.
Wiecie co pomogło? Akurat była u nas ciocia, Nela poleciała z nią do Polski na dwa tygodnie. Taki urlop. Wróciła i od tamtej pory ani razu nie miała "przedszkolnego kryzysu", a minęły już trzy miesiące.
Jestem z niej dumna, że tak sobie z tym poradziła! Że była taka dzielna! Że tak wspaniale idzie jej w tym "nowym świecie", który jej zafundowaliśmy (jeszcze do niedawna miałam wyrzuty sumienia, że jej TO zrobiliśmy. A może nadal mam?). Cóż, musi się przyzwyczaić bo już od września czeka na nią szkoła i 6h w niej każdego dnia. I nie ma zmiłuj, nie ma wagarów na życzenie.
A Ty? Co zrobiłabyś na moim miejsc? Jak rozwiązałabyś tą sytuację? A może przeżyłaś coś podobnego? Opowiedz mi o tym!
Całej reszty, którą ominęłyście jest jeszcze sporo. Postaram się wszystko opisać... To jest dopiero początek.
Od ostatniego wpisu tutaj znów bardzo dużo się zmieniło. Choć zastanawiam się czy bardzo dużo to odpowiednie słowo. Może lepsze byłoby WSZYSTKO?
We wrześniu moja już prawie czterolatka poszła do przedszkola. To był jeden z najtrudniejszych momentów w moim życiu. Śmiało mogę powiedzieć, że był najtrudniejszy, aż do wydarzeń sprzed trzech miesięcy, które całkowicie zmieniły życie nie tylko moje, ale i całej mojej rodziny.
Wróćmy jednak do tego, jak to było w przedszkolu od samego początku. Nela zaczęła swój rok szkolny dopiero od połowy września. Jej normalny "cykl" przedszkolny to 15 godzin w tygodniu czyli po 3 godziny każdego dni. Pierwszy dzień był jednak troszkę inny. Wszystkie dzieci przyszły do przedszkola tylko na godzinę, każde w towarzystwie jednego z rodziców.
Moje dziecko było w totalnym szoku. Nikt kompletnie nie mówił w jej języku. Była przerażona. I choć przygotowywaliśmy ją na to przez długi czas, ucząc przy tym pojedynczych zdań pomagających w codziennym, przedszkolny życiu, to śmiało mogę powiedzieć, że nie ma chyba siły, która przygotowałaby malucha a taką traumę. Tak wiem, nie ona pierwsza, nie ostatnia. Serio, gdybym miała to jeszcze raz powtórzyć wolałabym chyba w ogóle nie dawać jej do przedszkola (ale co by to zmieniło? Do szkoły i tak musiałaby pójść).
Szła tam z ogromnym uśmiechem na twarzy i nastawieniem, którego pozazdrościłby jej każdy świeżo upieczony przedszkolak. Byłam pewna, że sobie poradzi, że będzie tak dzielna jak zawsze. Jakież było moje zdziwienie...
Ta pierwsza godzinka pokazała mi już co będzie działo się w kolejnych dniach i uwierzcie mi, wiedziałam, że będzie jeszcze gorzej.
Przede wszystkim dzieci. Nie będę wymieniać ich narodowości bo nie o to tu chodzi, ale niektóre z nich są po prostu skandalicznie wychowywane (czyt. większość). Zupełnie inaczej, totalnie "nie po polsku". Są mega absorbujące, chłopcy wychowywani w poczuciu własnej świetności i wyższości nad dziewczynkami, w szczególności nad tymi o innym kolorze skóry. Kilkoro dzieci z grupy (grupa nie jest duża, ok 20 osób, jedna Pani przypada na piątkę dzieci) skupia na sobie uwagę wszystkich Pań co drażni mnie niezmiernie bo przez to nie tylko moje dziecko czuje się odrzucone.
Drugim aspektem, który sprawił, że moje dziecko wariowało na samą myśl o przedszkolu był język. Bariera trwa do tej pory, ale z każdym dniem jest coraz mniejsza, codziennie Nela przynosi do domu nowe słowo lub zwrot, którym bardzo chętnie się dzieli.
Wyobraź sobie, że codziennie od momentu otworzenia oczu (ok. 7 rano każdego dnia) do momentu wejścia do przedszkola (mamy codziennie na 12:15) trwała nieprzerwana histeria. Dochodziło do tego, że Nela mnie biła, pluła rzucała się na podłogę w tej histerii.
Czułam się bezradna jako rodzic. Pierwszy raz w ciągu mojej trzy i pól rocznej kariery mamy nie miałam zielonego pojęcia co zrobić. Byłam bliska załamania, serce pękało mi co dzień rano, kiedy najukochańsza córeczka tak zawzięcie walczyła o to, by zostać w domu.
Wszystko to tylko po to, by po 3h w przedszkolu czekać na mnie z uśmiechem na twarzy wśród innych dzieciaków, a na koniec powiedzieć, że było ekstra i chce iść znowu. Co z tego, skoro następnego rana znów zaczynała się historia z akapitu powyżej.
Wiecie co pomogło? Akurat była u nas ciocia, Nela poleciała z nią do Polski na dwa tygodnie. Taki urlop. Wróciła i od tamtej pory ani razu nie miała "przedszkolnego kryzysu", a minęły już trzy miesiące.
Jestem z niej dumna, że tak sobie z tym poradziła! Że była taka dzielna! Że tak wspaniale idzie jej w tym "nowym świecie", który jej zafundowaliśmy (jeszcze do niedawna miałam wyrzuty sumienia, że jej TO zrobiliśmy. A może nadal mam?). Cóż, musi się przyzwyczaić bo już od września czeka na nią szkoła i 6h w niej każdego dnia. I nie ma zmiłuj, nie ma wagarów na życzenie.
A Ty? Co zrobiłabyś na moim miejsc? Jak rozwiązałabyś tą sytuację? A może przeżyłaś coś podobnego? Opowiedz mi o tym!
Całej reszty, którą ominęłyście jest jeszcze sporo. Postaram się wszystko opisać... To jest dopiero początek.
Trzymam kciuki za Nelę, żeby w przyszłym roku stawiła czoła nowemu wyzwaniu! Na pewno sobie poradzi, dzielny maluch :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy! Teraz to już na szczęście z górki ❤️
UsuńBardzo się cieszę, że wrócilaś i mam nadzieje, że tym razem zostniesz na dłużej!
OdpowiedzUsuńI ja mam nadzieję, że tym razem tak będzie 😘 Dziękuje!
UsuńFajnie ze wrociłaś, a Nelcia da rade takie maluchy sa dzielne i szybko się uczą
OdpowiedzUsuńTo prawda, jednak matczyne serce zawsze pęka, gdy dziecku dzieje się krzywda, szczególnie taka, której nie można zapobiec. Trzeba po prostu przetrwać! Dziękuje ❤️
UsuńNie tylko twój córka to przechodziła i to zachowanie, wzrok innych ludzi na mnie jakbym się znecala nad dzieckiem.. Tylko tu była szkoła wrzucenie od razu na głęboką wodę ale minęły pierwsze 2 tyg teraz by nawet chciała siedzieć w szkole całymi dniami i jest problem powrotu do DOMU...
OdpowiedzUsuńOj tak, doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Niestety u nas trwało to o wiele dłużej 😞 Cieszę się, ze u Was tak szybko poszło! Buziaki
UsuńUwielbiam twojego bloga. Czekam na więcej ! Za Nele trzymamy kciuki ja i moje dzieciaki, jednego sama chce posłać we wrześniu do przedszkola, zobaczymy jak to będzie ;* pozdrawiamy :**
OdpowiedzUsuńW takim razie i my trzymamy kciuki za Was! Buziaki!!!
UsuńHej. super, ze jestescie... A jak tam się Wy odnaleźliście noweyj sytuacji..? I jak tan druga ciąża?
OdpowiedzUsuńI ja się cieszę! A odpowiedzi na Twoje pytania to tematy do kolejnych postów. Pozdrawiam!
UsuńCudownie, że Pani wróciła! Czekałam z niecierpliwością i się doczekałam, bardzo dobra decyzja. A Nela to dzielna dziewczynka, da sobie radę w każdej sytuacji, nie ma innej opcji! Buziaki! ❤️
OdpowiedzUsuńBuziaki! ❤️
UsuńCudownie, że Pani wróciła, bardzo dobra decyzja. Czekałam i się doczekałam, było warto. A Nela to dzielna dziewczynka, na pewno da sobie radę w każdej sytuacji, nie ma innej opcji! Trzymam kciuki, żeby wszystko się udało! ❤️
OdpowiedzUsuń❤️
UsuńŚwietnie że wróciłaś, bardzo miło cię znowuu czytać. Trzymam kciuki za Nele, powodzenia! :)
OdpowiedzUsuń