Kornelia, Kornelka, Kornelcia, Nela, Nelka, Nelcia. Nie ważne jak na nią mówię. To moje ukochane dziecko. Pierwsze dziecko. Zrobiłabym dla niej wszystko! Dosłownie wszystko. Nie ma takiej rzeczy, której bym dla niej nie mogła zrobić. To moja największa miłość. Kocham ją najbardziej na świecie. Nie ma większej miłości niż miłość matki do dziecka. Nigdy nie wyobrażałam sobie nawet, że można aż tak kochać. Do momentu, gdy na świat przyszła Nela... Wtedy mój świat wywrócił się o 180 stopni. A fakt, że naszego M. nie było jeszcze bardziej potęgował tę miłość. Choć wywróciła mój świat do góry nogami, to przez nią lub dzięki niej zrozumiała co w życiu jest na prawdę ważne. I nie pieniądze, nie sława, nie znajomi, a właśnie miłość do drugiego człowieka. Po co mi cała reszta skoro mam tego skarba, który kocha mnie bezinteresownie.
W każdym jej geście, w każdym spojrzeniu widzę miłość. Jej do mnie i moją do niej. Nie chcę, żeby dorosła. Chce mieć ją zawsze przy sobie. Wiem, że to baaardzo egoistyczne z mojej strony, ale tak mocno ją kocham, że nie wyobrażam sobie, że kiedyś mogłaby dorosnąć. Przecież to dzięki niej jestem lepszym człowiekiem. A przynajmniej się staram. To dzięki niej przestałam myśleć tylko o sobie. Moje serce nie bije już tylko dla mnie. Bije dla NAS! A w szczególności dla mojego dziecka.
Moje dziecko. Brzmi to teraz dla mnie tak magicznie, nieziemsko. Nie pomyślałabym nawet, że macierzyństwo przyniesie mi tyle radości i szczęścia. To właśnie Kornelka jest dla mnie największym szczęściem. Najlepszym co mi się w życiu przytrafiło. Chciałabym tą miłość do niej ubrać w słowa. Nie potrafię. Zwyczajnie jest to dla mnie za trudne. No bo jak opisać słowami coś tak pięknego jak miłość matki do dziecka? Coś tak ogromnego? Zwyczajnie nie da się.
Dziś oczy otwarte mam tylko na nią. To ona nadaje rytm. Wszystkiemu. Dosłownie. Wszystko podporządkowane jest pod nią. Bo to ona jest przecież najważniejsza. A kiedyś to Mati i Lilianka byli dla mnie namber łan. Zawsze mówiłam, że to Lilunię kocham jak swoje dziecko. I mimo, że kocham ją tak bardzo to i tak przegrywa z Nelką. Mati też się nie równa. Jest tylko Nela, Nela i Nela. A potem dopiero cała reszta.
Gdy patrzę na nią, jak jest chora, jak męczy ją katarek to zrobiłabym wszystko aby to przeszło na mnie, żeby nie musiała się męczyć. Ale czy tak się da? Nie! A szkoda ... Serce mi się kraja, a łzy napływają mi do oczu, gdy patrzę na to jak cierpi i nie mogę nic z tym zrobić.
Jest coś mocniejszego i prawdziwszego niż miłość matki do dziecka?
A dzisiaj była mała sesja zdjęciowa. Nela już dużo lepiej się czuje, temperatury nie ma. Pan Doktor pozwolił wyjść na dwór. I wiecie co? Pomogło! Katarku już prawie wcale nie ma.
W każdym jej geście, w każdym spojrzeniu widzę miłość. Jej do mnie i moją do niej. Nie chcę, żeby dorosła. Chce mieć ją zawsze przy sobie. Wiem, że to baaardzo egoistyczne z mojej strony, ale tak mocno ją kocham, że nie wyobrażam sobie, że kiedyś mogłaby dorosnąć. Przecież to dzięki niej jestem lepszym człowiekiem. A przynajmniej się staram. To dzięki niej przestałam myśleć tylko o sobie. Moje serce nie bije już tylko dla mnie. Bije dla NAS! A w szczególności dla mojego dziecka.
Moje dziecko. Brzmi to teraz dla mnie tak magicznie, nieziemsko. Nie pomyślałabym nawet, że macierzyństwo przyniesie mi tyle radości i szczęścia. To właśnie Kornelka jest dla mnie największym szczęściem. Najlepszym co mi się w życiu przytrafiło. Chciałabym tą miłość do niej ubrać w słowa. Nie potrafię. Zwyczajnie jest to dla mnie za trudne. No bo jak opisać słowami coś tak pięknego jak miłość matki do dziecka? Coś tak ogromnego? Zwyczajnie nie da się.
Dziś oczy otwarte mam tylko na nią. To ona nadaje rytm. Wszystkiemu. Dosłownie. Wszystko podporządkowane jest pod nią. Bo to ona jest przecież najważniejsza. A kiedyś to Mati i Lilianka byli dla mnie namber łan. Zawsze mówiłam, że to Lilunię kocham jak swoje dziecko. I mimo, że kocham ją tak bardzo to i tak przegrywa z Nelką. Mati też się nie równa. Jest tylko Nela, Nela i Nela. A potem dopiero cała reszta.
Jest coś mocniejszego i prawdziwszego niż miłość matki do dziecka?
A dzisiaj była mała sesja zdjęciowa. Nela już dużo lepiej się czuje, temperatury nie ma. Pan Doktor pozwolił wyjść na dwór. I wiecie co? Pomogło! Katarku już prawie wcale nie ma.
Pieknie napisane zgadzam sie z kazdym slowem
OdpowiedzUsuń:*
UsuńPiękne! <3 to prawda, nie ma silniejszej miłości niż ta matczyna. Tak na prawdę, dopiero dzieci uczą nas prawdziwie kochać.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak!
UsuńMasz rację, nie ma nic piękniejszego niż miłość matki do dziecka. a twoje słowa bardzo mnie urzekły opisałaś to cudownie a Nela jest urocza do schrupania wręcz. :*
OdpowiedzUsuńChyba każda z nad to czuje, prawda? :*
UsuńPiękne słowa i Kornelia jest urocza.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :*
UsuńJak ona cudownie w tej czapie wygląda! :D
OdpowiedzUsuńCudnie to napisałaś!
Dziękujemy! :* A Ty kochana już niedługo również poczujesz to samo! :*
UsuńPrzecudowne słowa naprawdę piękne napisałaś ;* a twoja księżniczka pięknie wygląda <3 powiedź mi gdzie kupiłaś taką przepiękną koszulę ?
OdpowiedzUsuńKochana, to jest kurteczka :* A kupiłam ją w Wójciku :)
UsuńBardzo dziękujemy, buziaki! :*
Piękne słowa ;) Zapraszamy do nas ;)
OdpowiedzUsuńwww.wituchowo.blogspot.com
Miło bardzo czyta się Waszego bloga, już Was lubię :))
OdpowiedzUsuńBoska jeansowa koszulka :))
OdpowiedzUsuń