Od pierwszego dnia ciąży aż do rozwiązania mamy czas, żeby pokochać nasze dziecko. Żeby oswoić się z myślą, że będziemy mamami, że nasze życie wywróci się do góry nogami, że zmieni się i to na długo, że ktoś nowy pojawi się w naszym życiu.
Myślę, że wiele z Was, tak samo jak i ja oczekiwało lub oczekuje, że miłość macierzyńska pojawi się zaraz po urodzeniu dziecka. Fakt, kochamy tego bąbelka w brzuchu, który rusza się, kopie i ma czkawkę, ale kochamy go inaczej niż wtedy jak już możemy przytulić, ucałować i pogłaskać.
Czasami bywa jednak tak, że dowiadujemy się o ciąży i NIC. Oprócz rozczarowani i zgryzoty, a w głowie kłębiących się myśli "Jak mogliśmy być tak nieostrożni? Jak mogliśmy wpaść?", nie czujemy absolutnie nic. Słyszymy bijące serduszko i NIC. Widzimy naszego malucha na biało-czarnym ekranie i NIC. Czujemy pierwsze ruchy i NIC. Przychodzi czas porodu i NIC. Zero podekscytowania na myśl o tym, że już za chwilę zobaczę swoje dziecko. Zero radości, że zaraz to wszystko się skończy. Zupełna obojętność na wszystko co zazwyczaj kobiecie sprawia ogromną radość.
To podczas porodu wylewamy ogrom miłości na nasze dziecko. Ale zawsze przecież są wyjątki od reguły. Co, jeżeli mama nie pokocha swojego dziecka? Co, jeżeli instynkt macierzyński nie zadziała? Jedni powiedzą, że to wynaturzenie. Że tylko bestie nie kochają swoich dzieci. Że matką nie nazywa się ta, która nie obdarzyła miłością swojego dziecka.
Często to sytuacja w jakiej się znajdujemy kreuje nasze uczucia, a przynajmniej wpływa na nie w dużym stopniu. GWAŁT. Jak pokochać dziecko, które jest owoce gwałtu? Da się! Ale nie wszystkie mamy to potrafią i na prawdę szczerze to rozumiem. A jeżeli mama została sama, w ciąży lub z malutkim dzieckiem to może jej być ciężej pokochać swoje maleństwo. Nie ma taty. Jest zupełnie sama i liczy tylko na siebie. Zostawił ją. Odszedł do innej. Powiedzmy. Niektóre mamy za tą sytuację mogą winić własne dziecko. "Jestem brzydka, gruba. To wina dziecka. On przez to mnie zostawił." Albo po prostu sam wygląd spowoduje to, że nie pokochamy tak szybko malucha jakby tego od nas oczekiwano.
No właśnie, co z oczekiwaniami? Co ma zrobić mama, która na prawdę nie czuje więzi ze swoim dzieckiem? Wychowywać i udawać, że wszystko jest w porządku bo właśnie tego się od niej oczekuje? A może oddać dziecko do adopcji i pozwolić mu na prawdziwy, ciepły i kochający dom? No ale co ludzie powiedzą? W tej sytuacji ludzie to na prawdę najmniejsze zmartwienie!
Kobieta, w której głowie ciągle myśli niepotrzebne, nie jest szczęśliwa. A jeśli dzieciątko zauważy jej odczucia to będzie tragedia ... Mama myśli: "Nie kocham swojego dziecka. Kiedy na nie patrzę to myślę co straciłam przez to, że tutaj jest. Nie lubię zabawy, nie lubię spędzać wspólnie czasu." To na prawdę da się odczuć. Bo co czuje dziecko nie przytulane, nie całowane, któremu nie poświęca się uwagi?! JEST NIESZCZĘŚLIWE!
Są też mamy, które kochają swoje dzieci. Kochają je jednak jak nie mama. Jak siostra, ciocia. Nie czują się mamami. Nie czują instynktu, ale dziecko nie jest im obojętne. Po prostu kochają je inną miłością.
Maleństwo zasługuje na wszystko co najlepsze! A my, rodzice, powinniśmy zrobić wszystko aby dziecku to zapewnić! Nie ważne jak. Nie ważne, czy zapewnimy mu to wszystko "w domu". Czy pozwolimy mu na szczęście w innej rodzinie. Do chyba jedna z najważniejszych decyzji, trudna, bardzo trudna. I uważam, że adopcja to najlepsze wyjście z tej sytuacji. Nie aborcja, nie dzieciobójstwo - bo i takie były, co pod sercem nosiły i zabić potrafiły - ale mi się zrymowało!
Tak, ja tak uważam! A Wy?
Ja na szczęście należę do grona mam, które swoje dzieci kochają bezgranicznie! Są z nich dumne. Są zakochane w swoich pociechach! Czuję się mamą w stu procentach, a dla Kornelki zrobiłabym wszystko!
P.S: A może są z nami mamy, które czują to co wyżej? Podzielcie się tym, porozmawiamy! Pamiętajcie, że jeżeli tylko zechcecie to możecie być anonimowe, nikt nie będzie wytykał Was palcami!
________________________________________________________________________________________________________________________________
Myślę, że wiele z Was, tak samo jak i ja oczekiwało lub oczekuje, że miłość macierzyńska pojawi się zaraz po urodzeniu dziecka. Fakt, kochamy tego bąbelka w brzuchu, który rusza się, kopie i ma czkawkę, ale kochamy go inaczej niż wtedy jak już możemy przytulić, ucałować i pogłaskać.
Czasami bywa jednak tak, że dowiadujemy się o ciąży i NIC. Oprócz rozczarowani i zgryzoty, a w głowie kłębiących się myśli "Jak mogliśmy być tak nieostrożni? Jak mogliśmy wpaść?", nie czujemy absolutnie nic. Słyszymy bijące serduszko i NIC. Widzimy naszego malucha na biało-czarnym ekranie i NIC. Czujemy pierwsze ruchy i NIC. Przychodzi czas porodu i NIC. Zero podekscytowania na myśl o tym, że już za chwilę zobaczę swoje dziecko. Zero radości, że zaraz to wszystko się skończy. Zupełna obojętność na wszystko co zazwyczaj kobiecie sprawia ogromną radość.
To podczas porodu wylewamy ogrom miłości na nasze dziecko. Ale zawsze przecież są wyjątki od reguły. Co, jeżeli mama nie pokocha swojego dziecka? Co, jeżeli instynkt macierzyński nie zadziała? Jedni powiedzą, że to wynaturzenie. Że tylko bestie nie kochają swoich dzieci. Że matką nie nazywa się ta, która nie obdarzyła miłością swojego dziecka.
Często to sytuacja w jakiej się znajdujemy kreuje nasze uczucia, a przynajmniej wpływa na nie w dużym stopniu. GWAŁT. Jak pokochać dziecko, które jest owoce gwałtu? Da się! Ale nie wszystkie mamy to potrafią i na prawdę szczerze to rozumiem. A jeżeli mama została sama, w ciąży lub z malutkim dzieckiem to może jej być ciężej pokochać swoje maleństwo. Nie ma taty. Jest zupełnie sama i liczy tylko na siebie. Zostawił ją. Odszedł do innej. Powiedzmy. Niektóre mamy za tą sytuację mogą winić własne dziecko. "Jestem brzydka, gruba. To wina dziecka. On przez to mnie zostawił." Albo po prostu sam wygląd spowoduje to, że nie pokochamy tak szybko malucha jakby tego od nas oczekiwano.
No właśnie, co z oczekiwaniami? Co ma zrobić mama, która na prawdę nie czuje więzi ze swoim dzieckiem? Wychowywać i udawać, że wszystko jest w porządku bo właśnie tego się od niej oczekuje? A może oddać dziecko do adopcji i pozwolić mu na prawdziwy, ciepły i kochający dom? No ale co ludzie powiedzą? W tej sytuacji ludzie to na prawdę najmniejsze zmartwienie!
Kobieta, w której głowie ciągle myśli niepotrzebne, nie jest szczęśliwa. A jeśli dzieciątko zauważy jej odczucia to będzie tragedia ... Mama myśli: "Nie kocham swojego dziecka. Kiedy na nie patrzę to myślę co straciłam przez to, że tutaj jest. Nie lubię zabawy, nie lubię spędzać wspólnie czasu." To na prawdę da się odczuć. Bo co czuje dziecko nie przytulane, nie całowane, któremu nie poświęca się uwagi?! JEST NIESZCZĘŚLIWE!
Są też mamy, które kochają swoje dzieci. Kochają je jednak jak nie mama. Jak siostra, ciocia. Nie czują się mamami. Nie czują instynktu, ale dziecko nie jest im obojętne. Po prostu kochają je inną miłością.
Maleństwo zasługuje na wszystko co najlepsze! A my, rodzice, powinniśmy zrobić wszystko aby dziecku to zapewnić! Nie ważne jak. Nie ważne, czy zapewnimy mu to wszystko "w domu". Czy pozwolimy mu na szczęście w innej rodzinie. Do chyba jedna z najważniejszych decyzji, trudna, bardzo trudna. I uważam, że adopcja to najlepsze wyjście z tej sytuacji. Nie aborcja, nie dzieciobójstwo - bo i takie były, co pod sercem nosiły i zabić potrafiły - ale mi się zrymowało!
Tak, ja tak uważam! A Wy?
Ja na szczęście należę do grona mam, które swoje dzieci kochają bezgranicznie! Są z nich dumne. Są zakochane w swoich pociechach! Czuję się mamą w stu procentach, a dla Kornelki zrobiłabym wszystko!
P.S: A może są z nami mamy, które czują to co wyżej? Podzielcie się tym, porozmawiamy! Pamiętajcie, że jeżeli tylko zechcecie to możecie być anonimowe, nikt nie będzie wytykał Was palcami!
________________________________________________________________________________________________________________________________
Ty chyba jesteś jakaś niepoważna.. myślisz, że mamy nie kochające swoje dzieci przeczytają ten post i będą chciały zwierzać Ci się z tego, że nie czują miłości do własnego dziecka? hyba sama nie wiesz o czym piszesz, nie baw się w psychologa.
OdpowiedzUsuńNie takie rzeczy kobiety tutaj pisaly, nie takie zwierzenia ten blog widzial. Nie chodzi o zwierzanie sie a o sam fakt wygadania sie. Wyrzucenia z siebie problemu. Ktos tak ograniczony jak ty na pewno tego nie zrozumie. Choc umiejetnosc hejtowania masz opanowana do perfekcji ;D
Usuńidee blogow parentingowych sa jasne i znane wiekszosci ktorzy je czytaja. piszac to co napisales drogi anonimie na samem gorze udowadniasz ze na prawde nie rozumiesz o co w tym wszystkim chodzi
OdpowiedzUsuńDlaczego tyle nienawiści anonimowe hejtowanie a jak widzisz autorkę bloga to pewnie się uśmiechasz jak Ci się nie podoba co pisze to po co czytasz? Po co sprawdzasz bloga?? Bezsens..
OdpowiedzUsuńAnonimie z samej góry Twoi rodzice powinni się wstydzić że wychowali kogoś takiego jak Ty!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJa zostałam sama podczas ciąży,musiałam liczyć tylko na siebie i kocham mojego synka od samego początku... Sił dodawał mi jego uśmiech i wiedziałam,że dla tej małej istoty się niepoddam!!! Życie kopało mnie po d... na każdym kroku!!! Dziś mój synuś ma 5 lat i cieszy mnie każda chwila i słowa które często mi powtarza " MAMUŚ KOCHAM CIĘ" I niewyobrażam sobie życia bez niego i teraz bez mojej 5 miesięcznej córci <3 Faktem jest to że nie każda matka potrafi pokochać swoje dziecko co świadczy o tym,że takie maleństwa wyrzucaja jak śmieci,mordują itd lepiej żeby to dzieciontko zostawiła w szpitalu lub dała szanse i zostawiła w OKNIE ŻYCIA...
OdpowiedzUsuńTo prawda lepiej dać szanse życ takiemu malenstwu
Usuńja również popieram pierwszy komentarz, jakie kobiety mają tyle odwagi aby przyznać się w komntarzu, że nie kochały od pierwszej chwili dziecka??? troche dziwne te twoje posty się robią, lubie tu wchodzic i czytac jednak widze ze za duzo ogladasz telewizji i czytasz gazet szukajac tematu na nowa notke... takie moje zdanie a wy drogie czytelniczki, nie potepiajcie dziewczyny wyzej poniewaz rowniez moze miec swoje zdanie, czy komus sie ono podoba czy nie
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że nie zrozumiałaś o co chodziło. A może to ja nie napisałam jasno. Chodziło o to, że każdy może napisać tu część swojej historii i 90 % komentarzy tak właśnie wygląda. Dochodziło w nich do wyznawania niejednych intymności. Myślę, że to ciężka sytuacja, a mi zawsze pomaga wylanie z siebie problemów, nie ważne w jaki sposób. Choćby w anonimowym komentarzu. I masz racje, każdy może mieć swoje zdanie, ale negatywne nie musi być wyrażane w taki sposób.
UsuńOceniasz mnie, choć mnie nie znasz. Nie wiesz co robię, gdzie szukam inspiracji. W swoich notkach piszę to co myślę. Na notki wpadam najczęściej przed snem, wtedy TV nie oglądam :) Pytałam wiele razy o czym chcecie czytać, jak to ma wyglądać. Wtedy nie było żadnych sprzeciwów, teraz nagle moje stanowisko w danej sprawie się nie podoba i jest źle.
Chcę, żeby blog był prawdziwy, a nie podpierany gazetami czy TV. Unikam tego jak ognia! I robię wszystko, żeby się podobał, ale niestety nie każdemu można dogodzić.
Viki te Twoje komentarze to torpeda ! Jesteś stworzona do pisania !
Usuńdo pani od "ja również popieram pierwszy komentarz, jakie kobiety mają tyle odwagi..."
Usuńbedziemy potepiac bo jak sie nie czyta ze zrozumieniem a potem wypisuje takie glupoty to zasluguje sie wlasnie na potepienie!!! troche dziwne posty??? to na cholere to czytasz??? zajmij sie szukaniem inspiracji w telewizji albo w gazetach i zakladaj bloga!!! bedziesz miala mnostwo fanow swoich herezji!!!
Dużo w życiu przeszłam i bym o tym pisała...Czasem łatwiej jest porozmawiać z kimś anonimowo niż z bliskimi bo czasem ciężko o zrozumienie lub potępuaja bo nie potrafią postawić się w mojej sytuacji...3 lata temu zostałam zgwałcona i dopiero swoje dziecko pokochałam gdy groziło mu niebezpieczenstwo dopiero wtedy obudziła się we mnie miłośc do małej istoty ..spojrzałam na nią oczami matki...po porodzie popadłam w depresje,gdy zobaczyłam pierwsze małą widziałam wszystko co się wydażyło 9 m-cy wcześniej...Strach przed rzeczywistością wydawał się silniejszy...Zamknięta sama w sobie,nie opuszczanie pokoju który był azylem...Nieinteresuje mnie wasza opinia bo zapewne żadna z Was tego nie przeżyła...Autorka bloga choć ją nie znam ma rację,wie co pisze i pisanie o tym co się przeżyło jest łatwiejsze i pozwala zżucić z siebie ciężar o ktorym nie potrafie rozmawiac z bliskimi!Ale nie oceniajcie skoro nie wiecie co to znaczy być tak okropnie skrzywdzoną...A miałam 16 lat jak do tego doszło i wracałam spacerkiem od dziadków przez park wieczorem...Do dziś noe mam odwagi wrócic do tego parku i do tego lęku... Może niektóre kobiety nie potrafią rozmawiać o problemach ale nie oceniajcie autorki bloga bo prowadzi go jak dla mnie idealnie...
OdpowiedzUsuńKochana, zacznę od tego, że nie jestem w stanie nawet wyobrazić sobie co Cię spotkało. Jak trudne i traumatyczne jest to dla Ciebie. Nie będę tu pisać, że Ci współczuję, czy szkoda mi Ciebie bo nie o to tu chodzi. Mogę jedynie powiedzieć, że skoro poradziłaś sobie to jesteś baaardzo silną kobietą! Jestem z Ciebie dumna! Nie znam Cie, ale jako kobieta podziwiam Cię, że wytrzymałaś, że stanęłaś na nogi! Zostaw to co było kiedyś, wiem, że łatwo mi mówić, że to nie takie proste, ale jeżeli to zrobisz to na pewno w jakimś stopniu ulżysz sama sobie! To, co zrobił Ci ten zwyrodnialec to jedna z najgorszych rzeczy jaka może spotkać kobietę - to fakt, ale masz swoje maleństwo, które kochasz i to w tej chwili jest najważniejsze!
UsuńKończąc, chciałabym Ci powiedzieć, że Twoje słowa są doskonałym podsumowaniem tego tematu! Pokazują, że mimo przeciwności losu, mimo nieszczęściom "niemożliwe" staje się możliwe!
Trzymam za Ciebie kciuki, żebyś mogła uporać się z przeszłością i potrafiła o niej zapomnieć! Bardzo dziękuję Ci również za te miłe słowa w moim kierunku!
Dodam jeszcze,że jedni ludzie oceniali mnie jako wyrodną matke inni natomiast mówili jakie to nieszczęście mnie spotkało...aż wkoncu po paru miesiącach zobaczyli mnie z wózkiem na spacerze zapatrzoną w maleńkie oczka córki uśmiechniętą...Jedni mowili co z niej za matka będzie inni natomiast że to co było minęło upadła ale się podniosła...i to jest możliwe...
UsuńTak to właśnie jest, nie wiedzą a oceniają. Ocenić jest najłatwiej. Trudniej zrozumieć. Jeszcze raz powtórzę, że jako kobieta jestem z Ciebie dumna, że pokonałaś to, a jako mama , że stanęłaś na wysokości zadania! Brawo!!!
UsuńWidzicie Panie anonimki najmądrzejsze na świecie? Da się! I za pewno o to chodziło autorce bloga. Przeczytajcie Dokładnie, a najlepiej to 5 razy komentarz o 4 wyżej. A potem uderzcie głową w ścianę! Mądrale!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
UsuńMinęło 5 lat od tamtego strasznego wieczoru...Nie da się całkiem wrócic do rzeczywistości nadal jest ta plama w mojej psychice ale już nie boję się o tym mówić...Teraz dla mnie najgorsze jest to jak przyjdzie czas i zapyta o tatę nie wiem czy powiedziec prawde czy skłamać ale boję się też że znajdzie się ktoś powiem bardzo życzliwi kto powie że jest poczęta z gwałtu i że jej nie chciałam widziec i boje się ze pomysli ze jej niekocham ;(
OdpowiedzUsuńKochana, ja myślę, że nie możesz dopuścić do sytuacji, ze kiedykolwiek się o tym dowie. Przynajmniej do czasu, kiedy nie zrozumie tego. Myślę, że będzie musiała być już dorosłą kobietą, choć na takie wiadomości nigdy nie ma dobrego czasu ...
UsuńPoprawię się miało być 3 lata nie 5 ...rozpisałam się i nie zwróciłam uwagi...ale cieszę się,że ktoś to przeczytał może wreszcie ludzie zrozumieją że nie ocenia sie ludzi skoro nie poczuli tego co ja czy wiele innych kobiet!!!
UsuńI to jest moja najtrudniejsza decyzja którą muszę dobrze przemyśleć żeby jej nie skrzywdzić...
UsuńDokładnie tak! Trzymam kciuki i wierzę, że rozegrasz to najlepiej jak się da! Buziaki!!! :*
UsuńOby i dziękuje :)
UsuńŚwietny blog! Jak widać niektórzy wolą napisać i wygadac się o tym co ich spotkało anonimowo. Tym samym odpowiadając na liczne pytania innych kobiet, które mogą być w podobnych sytuacjach życiowych. Jak dla mnie blog i zaangażowanie autorki w pisanie, a przede wszystkim w czytających na 6! ;)
OdpowiedzUsuńPS. Ode mnie dla Ciebie również ogromny szacunek i przede wszystkim podziw, że stanęłas na nogi, kochasz swoją córkę i żyjesz/starasz się żyć normalnie. Brawo!!! Życzę wszystkiego co najlepsze, bo na pewno na to zasługujesz ;)
Dziękuje za zrozumienie to dla mnie wiele znaczy :)
Usuńza pewne któraś z koleżanek napisała to, żeby pokazać, że anonimy się mylą ;) nie przekonało mnie to również
OdpowiedzUsuńJeżeli myślisz że taką historie idzie zmyślisz to się grubo mylisz... Napisałam swoją historie i czy ty w to wierzysz czy nie to mnie nieinteresuje... PS.nie życze nawet takim osobą próżną jak ty i najgorszym wrogom tego co przeżyłam !!! Po za tym napisałam o tym dla siebie i również innych kobiet które boją się przeszłości bo czasami wystarczy że któraś zrobi pierwszy krok to może inne tez spróbuja... I nie chcę żeby ludzie oceniali kobiety Bóg wie jak po takich przejściach !!! Zresztą szkoda pisania dla takich jak Ty !!!!!
UsuńTen komentarz był poniżej krytyki.
UsuńBrak słów ...
Usuń