Święta w tym roku były inne niż wszystkie. Przede wszystkim dlatego, że była z nami Kornelka. Chcieliśmy odwiedzić wszystkich bliskich i spędzić z nimi choć troszkę czasu w Wigilię. Mieliśmy milion pomysłów jak to zrobić, żeby odwiedzić każdego, choć na chwilkę.
Na początku M. wpadł na pomysł, żeby w tym roku pójść do mojej rodziny tylko, a w przyszłym roku tylko do rodziny M. Jak to? Nie wyobrażałam sobie, żeby ni spędzić choć chwili z moją rodziną w Wigilię. Nie mogłam nie podzielić się z nimi opłatkiem właśnie w ten świąteczny dzień. Chciałam pośpiewać kolędy, wręczyć ukochanej rodzinie prezenty. To było dla mnie nie do pomyślenia, bo wiedziałam, że on myśli to samo. I przyznam się, że przez chwilę pomyślałam, że może rzeczywiście tak zrobimy, a za rok jakoś go namówię i i tak pójdziemy do mojego domu rodzinnego. Otrząsnęłam się szybko z tych głupich myśli. Przecież go kocham. Przecież on kocha swoją rodzinę. Przecież też chce spędzić święta w swoim domu rodzinnym. Pomyślałam sobie, że M. tak samo jak ja przeżywałby to, że nie mógłby usiąść przy wigilijnym stole ze swoją rodziną. Wymyśliłam więc, że pójdziemy na godzinkę do mojej mamy, na godzinkę do mamy M. i na godzinkę do moich dziadków. Wydawało mi się, że to świetny plan. Odwiedzimy każdego.
Wiadomo jednak, że w praktyce zazwyczaj wychodzi to wszystko inaczej. Nie było tak jak zaplanowałam. Koniec końców M. o 17:00 zawiózł mnie do mojej mamy, a sam z Kornelką pojechał do swojej mamy. Umówiliśmy się, że o 19:00 przyjadą do mnie i razem usiądziemy przy stole u mamy bo o 20:00 była następna kolacja, u moich dziadków.
I to też nie było fajne. Dzieliliśmy się opłatkiem, a M. i Kornelki nie było. Dojechali dopiero później. Wiecie, że nawet nie podzieliłam się z nim opłatkiem? Wszędzie szybko, prędko, z jęzorem na brodzie. MASAKRA! Płakać mi się chciało, że nie ma ich obok. Ale kiedy już przyszli było najlepiej! I co z tego skoro za chwilę trzeba było się zbierać i jechać dalej. Kornelka była wykończona. W końcu chodzi spać o 18:00, było po 20:00 a ona dalej nie spała. Wyobraźcie sobie jaka była zmęczona! Tym bardziej, ze nie spała wcale w dzień ...
A po wszystkich kolacjach PASTERKA!
Muszę jednak przyznać, że nigdy w życiu nie zrobiłam tylu prezentów co w tym! I wiecie co? Dawanie było fajniejsze niż branie! Ale jak zwykle najlepsze prezenty dla Kornelci! Najmłodsza, wiadomo :)
Mimo wszystko to nie były najlepsze święta ... :(
Na początku M. wpadł na pomysł, żeby w tym roku pójść do mojej rodziny tylko, a w przyszłym roku tylko do rodziny M. Jak to? Nie wyobrażałam sobie, żeby ni spędzić choć chwili z moją rodziną w Wigilię. Nie mogłam nie podzielić się z nimi opłatkiem właśnie w ten świąteczny dzień. Chciałam pośpiewać kolędy, wręczyć ukochanej rodzinie prezenty. To było dla mnie nie do pomyślenia, bo wiedziałam, że on myśli to samo. I przyznam się, że przez chwilę pomyślałam, że może rzeczywiście tak zrobimy, a za rok jakoś go namówię i i tak pójdziemy do mojego domu rodzinnego. Otrząsnęłam się szybko z tych głupich myśli. Przecież go kocham. Przecież on kocha swoją rodzinę. Przecież też chce spędzić święta w swoim domu rodzinnym. Pomyślałam sobie, że M. tak samo jak ja przeżywałby to, że nie mógłby usiąść przy wigilijnym stole ze swoją rodziną. Wymyśliłam więc, że pójdziemy na godzinkę do mojej mamy, na godzinkę do mamy M. i na godzinkę do moich dziadków. Wydawało mi się, że to świetny plan. Odwiedzimy każdego.
Wiadomo jednak, że w praktyce zazwyczaj wychodzi to wszystko inaczej. Nie było tak jak zaplanowałam. Koniec końców M. o 17:00 zawiózł mnie do mojej mamy, a sam z Kornelką pojechał do swojej mamy. Umówiliśmy się, że o 19:00 przyjadą do mnie i razem usiądziemy przy stole u mamy bo o 20:00 była następna kolacja, u moich dziadków.
I to też nie było fajne. Dzieliliśmy się opłatkiem, a M. i Kornelki nie było. Dojechali dopiero później. Wiecie, że nawet nie podzieliłam się z nim opłatkiem? Wszędzie szybko, prędko, z jęzorem na brodzie. MASAKRA! Płakać mi się chciało, że nie ma ich obok. Ale kiedy już przyszli było najlepiej! I co z tego skoro za chwilę trzeba było się zbierać i jechać dalej. Kornelka była wykończona. W końcu chodzi spać o 18:00, było po 20:00 a ona dalej nie spała. Wyobraźcie sobie jaka była zmęczona! Tym bardziej, ze nie spała wcale w dzień ...
A po wszystkich kolacjach PASTERKA!
Muszę jednak przyznać, że nigdy w życiu nie zrobiłam tylu prezentów co w tym! I wiecie co? Dawanie było fajniejsze niż branie! Ale jak zwykle najlepsze prezenty dla Kornelci! Najmłodsza, wiadomo :)
Mimo wszystko to nie były najlepsze święta ... :(
P.S: Przepraszam za zdjęcia! Akurat na wigilię musiałam zapomnieć aparatu ... :(
A Wam jak minęły Święta?!
O mój Boże! Ile prezentów!! Jaki to cudowny widok. Widać musieliście być grzeczni - bez wyjątku :)
OdpowiedzUsuńFajne zdjęcia i ile prezentów - wow! :)
OdpowiedzUsuńFajne zdjęcia i ile prezentów - wow! :)
OdpowiedzUsuńWOW! Ile prezentów :D
OdpowiedzUsuńJa też upolowałam zabawki fishera z biedry ;) Tylko zamiast tygyrska kupiłam krokodylka :) Ale na razie reakcji na niego brak D: Trzeba będzie z tym poczekać ;)
ohoho...widać, że Mała byłą wyjątkowo grzeczna...tyle prezentów :)
OdpowiedzUsuńSuper, a święta jak święta.. Chociaż z roku na rok coraz mniej je "czuje", może za wcześnie ta cała szopka w sklepach i przygotowania -sama nie wiem. Fajnie wygladacie ❤ K.
OdpowiedzUsuń