Przejdź do głównej zawartości

Wychować nie swoje dziecko.

Podczas wczorajszych, komentarzowych rozmów z Wami przyszedł mi na myśl nowy wpis. Wpis o czymś co zawsze mnie zastanawiało, zawsze było dla mnie lekką abstrakcją, zawsze wywoływało zdziwienie. 

Czytam dużo felietonów o rodzicielstwie, wychowywaniu dzieci, macierzyństwie. Coraz częściej trafiam na fragmenty typu: "Co czwarty ojciec wychowuje nie swoje dziecko.", "Co dziesiąty polak wychowuje nie jest ojcem wychowywanego przez siebie dziecka.". I tak dalej ...

Ojcem jest nie ten, który spłodził lecz ten który wychował, tak? Dziś muszę się Wam do czegoś przyznać...

Zacznę jednak tak, jak sobie zaplanowałam. Prawdę mówiąc jest różnica pomiędzy "ojcem" a ojcem. Jeden jest nim teoretycznie drugi praktycznie. Ten pierwszy tylko spłodził dziecko. Drugi natomiast je wychowuje. De facto obydwaj są jakby ojcami. No bo tego pierwszego nazwać? Nie lubię stwierdzenia "dawca nasienia" czy "kukułka". Nie brzmi to zbyt dobrze. W jednym i drugim przypadku mam dziwne odczucia słysząc takie określenia. Więc jak? Pytanie to zadawałam sobie już TUTAJ

Jak zwykle nie mogę dojść do sedna od razu. OK, już. 

Wikipedia (kompendium wiedzy w XXI w.) tak definiuje słowo ojciec:


"Mężczyzna, który znajduje się w relacji pokrewieństwa z dzieckiem. Pokrewieństwo to może być oparte na tym, że uczestniczy on w wychowaniu dziecka lub że je począł; jest to jedna z podstawowych relacji w rodzinie. Antropologia uznaje ojcostwo społeczne (pater) i ojcostwo genetyczne (genitor)"

Znów teoretycznie, jeden i drugi to ojciec, nawet na WIKIPEDII. Dziś jednak chciałabym skupić się na tym drugim ojcu. 

Ile znacie kobiet wychowujących dziecko lub dzieci partnera? Ja mało! W zasadzie to chyba żadnej. A mężczyzn? Kilku, lub nawet kilkunastu jestem w stanie wymienić. I patrząc przez pryzmat tego ilu znam, ile nie znam mogę spokojnie stwierdzić, że jednak częściej mężczyzna decyduje się na wychowywanie nie swojego dziecka, które i tak z czasem staje się jego. Prawnie czy nie. Nie ma znaczenia. No i oczywiście kobiety o wiele rzadziej porzucają swoje dzieci, zostawiające je w "rękach" ojca, niż mężczyźni - to fakt. 

Bardziej interesuje mnie ten pierwszy powód. Nad drugim nie ma co się rozpisywać. 

Każdy mężczyzna, który podejmie się opieki nad nie swoim dzieckiem z miłości do partnerki, jest przeze mnie podziwiany. Kobieta też, ale mężczyzna bardziej. Kobiety są pełne empatii, czułości. To co innego. 

Mężczyzna podejmuje się tego trudnego zadania z trzech powodów (kolejność nie ma znaczenia):

1. "Jestem mężczyzną. Pokażę na co mnie stać. Stanę na wysokości zadania."
2. "Kocham ją, zrobię to z miłości."
3. "Odwaga to moje drugie imię. Nie stchórzę."

No i tu właśnie przychodzi moment, w którym muszę się do czegoś przyznać. Nie odnalazłabym w sobie tyle odpowiedzialności, tyle miłości, tyle czułości i tyle empatii, żeby podjąć się tego trudnego, rodzicielskiego zadania. Mam swoje dziecko i zdaję sobie sprawę, czego maluch potrzebuję. Jestem tchórzem. Nie potrafiłabym wziąć na swoje barki takiej odpowiedzialności. Nie podjęłabym się zadania, które tak bardzo może skrzywdzić dziecko lub dać mu szczęście. Strach przed jego krzywdą paraliżował by mnie. To zdecydowanie nie da mnie. 

I dlatego tym bardziej podziwiam ludzi, którzy stanęli na wysokości zadania, którzy zastąpili dziecku ojca czy matkę, którzy kochają malucha bezwarunkowo. 

Uwierzcie, ja bym nie potrafiła ... Nawet bym nie spróbowała bo wiem, że to by nie wyszło. Nie dałabym rady. Chyba jestem za słaba. 

Drogie kobitki (bo wiem, że jest Was tu zdecydowana większość), jeżeli Wasz mężczyzna akceptuje wasze dziecko, kocha i wychowuje to uwierzcie, że na prawdę dobrze trafiłyście! To jest ogromne wyzwanie dla każdego człowieka i nie każdy byłby w stanie mu sprostać. Nie każdy potrafiłby stać się prawdziwym rodzicem. Zostać nim to co innego. Stać się to sztuka!

Brawa dla wszystkich, którzy stali się prawdziwymi rodzicami <3



Komentarze

  1. Brawa! Ja również podziwiam! Niestety chyba także jestem zbyt słaba, nie stanęła bym na wysokości zadania, nie dałabym rady kochać, wychowywać czyjegoś dziecka. Chociaż kto wie! Życie potrafi nas czasami zaskoczyć. Nigdy nie mów nigdy ! :) G.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hubert i Marysia z Pierwszej Miłości szacun hubert

    OdpowiedzUsuń
  3. https://www.facebook.com/pages/Mama-Jasia/401652006676553
    ktoś tutaj bardzo Ciebie kopiuje ;) Już nie chodzi o sam blog ale o wpisy i np ten filmik z 'tosi tosi' jakbym Ciebie słyszała i oglądała Nelkę :) Nie mówię tego w złości ale dziwne to troche

    OdpowiedzUsuń
  4. Klasa sama w sobie jak zwykle!

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam cie czytać!!! I mam wrażenie, że jesteś niedoceniona przez polskiego czytelnika. Wróżę ci jednak przyszłość w kierunku pisania :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba najwspanialszy komplement dotyczący bloga jaki dostałam <3 a jednocześnie coś przykrego... :(

      Usuń
  6. Od roku wychowuje nie swoje dziecko. Sama matką nigdy nie zostałam, nie potrafię się nie stać. Brak mi uczuć. Jestem załamana, wiedząc jak bardzo krzywdze to dziecko :-(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

List do mojej córki

Kochana Córeczko Dziś mija dokładnie rok od kiedy jesteś już z nami. To pierwsze 365 dni bycia dumną mamą, pierwsze 52 tygodnie naszego pięknego życia. 7 kwietnia 2014 r., godzina 9:30. To wtedy przyszłaś na świat. Zwariowałam na Twoim punkcie w pierwszej sekundzie, kiedy Cię zobaczyłam. Zrozumiałam wtedy, że nie ma na świecie istoty, którą mogłabym pokochać bardziej od Ciebie. To Ty sprawiłaś, że mój świat wywrócił się do góry nogami, a wszystkie plany nagle, w jednej sekundzie uległy zmianie.  To dzięki Tobie nie oszalałam, kiedy zostałyśmy same, bez taty. To dla Ciebie byłam dzielna bo wiedziałam, że jesteś zależna ode mnie i muszę dać radę. Dla Ciebie byłam twarda, ciągle jestem. Dla Ciebie odmieniłam siebie i swoje życie. Wiele zrozumiałam, jeszcze więcej zyskałam.  To właśnie Ty nauczyłaś mnie prawdziwie kochać. Pokazałaś mi co to jest bezgraniczna miłość. Przecież to właśnie Ty kochasz mnie bezgranicznie, a ja taką samą miłością darzę Ciebie. Kocham Cię jak nikogo n

Mleko modyfikowane Bebiko i Bebilon

No to jak w tytule ... :) Ale od początku. Ostatnio zastanawiałam się nad różnicą pomiędzy mlekami modyfikowanymi Bebilon 1 i Bebiko 1. Jak wiadomo jeden producent - NUTRICIA. Postanowiłam więc napisać do nich mejla z zapytaniem czym różni się jedno od drugiego. Nie jedna z Was pewnie zna już od dawna odpowiedź na to pytanie, ale szczerze powiem, że mnie ona ZASZOKOWAŁA! Odpowiedź Pani z obsługi klienta brzmi: "Produkty różnią się szatą graficzną." No i oczywiście ceną.  I tyle!!!!!!! Szatą graficzną ... Normalnie nie wierzę, że tak łatwo dałam się zrobić w konia! Te mleka różnią się jedynie wyglądem opakowania i niczym więcej! Skład jest identyczny!

Faceta trzeba sobie wychować od początku!

Źródło: google.com Jestem największą fanką równouprawnienia, równości między kobietą a mężczyzną. Nie mam nic przeciwko urlopowi tacierzyńskiemu, nie śmieszy mnie facet myjący naczynia, normalnym jest dla mnie widok mężczyzny kąpiącego swoje dziecko czy zmieniającego pampersa wypełnionego po brzegi wszystkim. Są jednak kobiety, dla których wszystko co wyżej wymienione to istna abstrakcja. Poznajcie niektóre z nich.. Maria, 27 lat, mama szesnastomiesięcznej córeczki: " Relacje z partnerem mam kiepskie, jak czegoś nie zrobię to potrafi poniżać wyzywać mnie. Prawie ze sobą już nie rozmawiamy, a dzieckiem w ogóle się nie zajmuje. Najgorzej było po samym porodzie (mała miała straszne kolki potem zaparcia a później chciała być ciągle noszona) wtedy krzyczał ze dziecko plącze i ze nic z tym nie robię. Z domu mnie nie wypuszcza , jak się kłócimy i chce wyjść to zamyka mi drzwi i zabiera klucze.. Czuje się strasznie , gotuje sprzątam zajmuje się dzieckiem ale bez ent