Rozmyślam, rozmyślam, rozmyślam ... Wciąż o czymś rozmyślam, ciągle analizuję minione czasy i sytuacje - to jednak już przecież wiecie. Często myślę między innymi o ciąży, która mimo wszystko nie była dla mnie najlepszym okresem w życiu, choć powinna. Przez ostatnie dni zaczęłam patrzeć na to z zupełnie innej strony, po raz pierwszy. I nie, to nie będzie pozytywna opowieść.
Kiedy M. zabrakło w naszym życiu byłam w 29 tygodniu ciąży. Oprócz mijających już mdłości miałam zero jakichkolwiek dolegliwości ciążowych. Byłam już na zwolnieniu, mieszkałam sama. Żyłam sama dla siebie i dziecka. Już w pierwszym tygodniu samotności odczułam skutki samotnego przeżywania ciąży. Zakupy - sama, wieczorne oglądanie TV - sama, obiad - sama, spacer - sama. Nie mówiąc już o wizytach u lekarza, USG i badaniach.
Do momentu kiedy go zabrakło nie potrzebowałam pomocy, praktycznie wcale nie odczuwałam, że jestem w ciąży. A skoro ja nie odczuwałam to i M. czasami zapominał. Przypominały mu to jedynie mega mocne kopniaki w wykonaniu Neli. I nie ma w tym nic dziwnego. Ani nie wyglądałam ani nie zachowywałam się jak ciężarna - przynajmniej wtedy. Brzuch jak po porządnym obiedzie, a humorki i im podobne i tak towarzyszą mi na co dzień, więc zero zmian.
I właśnie w tym tkwi sedno. Skoro nie "zaznał" mnie jako prawdziwej ciężarówki to i ja nie wiem jak zachowywałby się wobec mnie - ciężarnej, zaawansowanej ciężarówy.
Chciałabym wiedzieć jak by zachowywał się wobec mnie przy końcówce. Czy gdybym znowu zaszła w ciążę to dbałby o mnie? Obcinał paznokcie u nóg i pomagał wstać z łóżka? Pewnie tak, ale to tylko moje wyobrażenia.
Wieczorami, kiedy leżę już w łóżku to myślę o tym. Co by było gdybym ... ZNOWU ZASZŁA W CIĄŻE?!
Żałuję i nie mogę przeżyć tego, że nie zaznałam tej opieki z jego strony. Leży mi na sercu to, że nie wiem jak by to było tą końcówkę przeżywać we dwójkę.
Czy siedziałby w szpitalu ze mną od momentu, kiedy tylko zaczęło źle się dziać? Czy przyjechałby o 23, kiedy odeszły mi wody i czekałby do rana? Czy odwiedzałby nas tak często jak mąż Pani z łóżka obok? Jaką miałby minę, kiedy dostałby dziecko na ręce po raz pierwszy właśnie w szpitalu? Czy pomagałby wstać mi pierwszy raz z łóżka po CC? Może przemyciłby do szpitala jakieś biszkopty, żeby zabić smak ryżu na mleko? Jak przygotowałby mieszkanie na nasz powrót do domu? Jak bardzo by na nas czekał? Jak wyglądałaby jego pierwsza kąpiel? Gdzie poszlibyśmy na pierwszy spacer?
To właśnie te pytania nurtują mnie najbardziej. To przez to, że nie znam na nie odpowiedzi jeszcze bardziej przeżywam całą tą sytuację.
I wiem, że jedyną możliwością, żeby poznać odpowiedzi na te pytania jest kolejna ciąża. Dziś jednak wolę dalej się katować niewiedzą na ten temat niż mieć dziecko.
W głębi duszy wiem, że większość odpowiedzi na zadane przeze mnie pytania brzmiałaby tak jak to sobie wymarzyłam, jednak wiedzieć, a poczuć to nie to samo, prawda?
Kiedy M. zabrakło w naszym życiu byłam w 29 tygodniu ciąży. Oprócz mijających już mdłości miałam zero jakichkolwiek dolegliwości ciążowych. Byłam już na zwolnieniu, mieszkałam sama. Żyłam sama dla siebie i dziecka. Już w pierwszym tygodniu samotności odczułam skutki samotnego przeżywania ciąży. Zakupy - sama, wieczorne oglądanie TV - sama, obiad - sama, spacer - sama. Nie mówiąc już o wizytach u lekarza, USG i badaniach.
Do momentu kiedy go zabrakło nie potrzebowałam pomocy, praktycznie wcale nie odczuwałam, że jestem w ciąży. A skoro ja nie odczuwałam to i M. czasami zapominał. Przypominały mu to jedynie mega mocne kopniaki w wykonaniu Neli. I nie ma w tym nic dziwnego. Ani nie wyglądałam ani nie zachowywałam się jak ciężarna - przynajmniej wtedy. Brzuch jak po porządnym obiedzie, a humorki i im podobne i tak towarzyszą mi na co dzień, więc zero zmian.
I właśnie w tym tkwi sedno. Skoro nie "zaznał" mnie jako prawdziwej ciężarówki to i ja nie wiem jak zachowywałby się wobec mnie - ciężarnej, zaawansowanej ciężarówy.
Chciałabym wiedzieć jak by zachowywał się wobec mnie przy końcówce. Czy gdybym znowu zaszła w ciążę to dbałby o mnie? Obcinał paznokcie u nóg i pomagał wstać z łóżka? Pewnie tak, ale to tylko moje wyobrażenia.
Wieczorami, kiedy leżę już w łóżku to myślę o tym. Co by było gdybym ... ZNOWU ZASZŁA W CIĄŻE?!
Żałuję i nie mogę przeżyć tego, że nie zaznałam tej opieki z jego strony. Leży mi na sercu to, że nie wiem jak by to było tą końcówkę przeżywać we dwójkę.
Czy siedziałby w szpitalu ze mną od momentu, kiedy tylko zaczęło źle się dziać? Czy przyjechałby o 23, kiedy odeszły mi wody i czekałby do rana? Czy odwiedzałby nas tak często jak mąż Pani z łóżka obok? Jaką miałby minę, kiedy dostałby dziecko na ręce po raz pierwszy właśnie w szpitalu? Czy pomagałby wstać mi pierwszy raz z łóżka po CC? Może przemyciłby do szpitala jakieś biszkopty, żeby zabić smak ryżu na mleko? Jak przygotowałby mieszkanie na nasz powrót do domu? Jak bardzo by na nas czekał? Jak wyglądałaby jego pierwsza kąpiel? Gdzie poszlibyśmy na pierwszy spacer?
To właśnie te pytania nurtują mnie najbardziej. To przez to, że nie znam na nie odpowiedzi jeszcze bardziej przeżywam całą tą sytuację.
I wiem, że jedyną możliwością, żeby poznać odpowiedzi na te pytania jest kolejna ciąża. Dziś jednak wolę dalej się katować niewiedzą na ten temat niż mieć dziecko.
W głębi duszy wiem, że większość odpowiedzi na zadane przeze mnie pytania brzmiałaby tak jak to sobie wymarzyłam, jednak wiedzieć, a poczuć to nie to samo, prawda?
świetny jest twój blog, z wielką przyjemnością i zaciekawieniem go czytam!!
OdpowiedzUsuńjesteś swietną mama, masz piękną córeczkę! :)
p.s. masz tatuaż na nodze, co masz tam napisane? :)
Dziękuję, dziękuję, dziękuję :*
Usuń"Without you nothing. Everything with you."
Świetny wpis, w ogóle blog :) Piękne imię dla córki, też myślałam nad Nel :) krótko i tak inaczej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ania
Córeczka Wiktorii to Kornelia, nie Nel ;-)
UsuńTo niech napisze chociaż raz jej pełne imię, a nie zupełnie inne to ludzie nie będą zadawać takich pytań. Ciągle Nela, Nelka to nie dziwne, że ludzie takie pytania zadają...
UsuńNie widzę tu żadnego pytania o jej imię. To jest moje dziecko i mój blog i będę mówiła tak jak mi się podoba :)
UsuńSzkoda tylko, że dziecko ma inne imię, a mówi się do niej innym imieniem... Ach te kompleksy
UsuńChora zazdrośnico, to nie twoja sprawa. Jak Ci szkoda to sobie zrób i nazwij jak Ci pasuje i mów jak ci pasuje. Mówią do dziecka tak jak om się podoba a tobie to raczej nic do tego.
UsuńKorNELKA. To "kor" jest dla Ciebie takie ważne? większość imion ma zDrobnienia. Z tym też się nie możesz pogodzić?
UsuńPrawie każde imię ma zdrobnienie czy skrót, i przy jego wyborze każdy rodzic zastanawia się i sprawdza jak będzie brzmiało imię jego dziecka zdrobniale. To ważne. Przynajmniej dla mnie i moich dzieci. Kornelka Nelka Nela - dla mnie super i mimo, ze bardzo się staram to nie wymyśliłam innego zdrobnienia dla tego imienia. Wiktoria przy wyborze imienia dla swojej córeczki na pewno tez o tym myślała. Tak więc zazdrosnico wymyśl coś ładnego i podziel się z nami swoimi pomysłami :) .
UsuńP.S. Buziaki dla NELKI :)
Kompleksy? Na dzień dzisiejszy nie mam ani jednego, a już na pewno takiego, który dotyczy Nelki. To chore :D Jak by moim kompleksem było jej imię to nie nazwałabym jej tak jak się nazywa :D
UsuńCudownie wyglądasz!:*
OdpowiedzUsuń:*
UsuńKolejny super wpis. Nie wiem czemu, ale aż łzy mi poleciały :-o pozdrawiam.Was gorąco.!<3
OdpowiedzUsuńDziękuję! :* Otrzyj łzy, przesyłam chusteczkę! Buziaki :*
UsuńKochana jakoś smutno mi się zrobiło.. Nie umiem sobie wyobrazić co przeżywałaś będąc sama.. Jesteś dzielna.. Przesyłam dla Was buziaki 😘
UsuńKochany dzielny bebzonik;**
OdpowiedzUsuńA tam :*
UsuńDoskonale znam to uczucie, od 6 miesiąca ciąży byłam sama z maleństwem w brzuchu z tym, że do mnie partner nie wrócił.. Dziś jestem w szczęśliwym związku z innym mężczyzną. :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cie i świetny blog! :)
Tak to już czasem bywa z tymi "mężczyznami" :/ Dziękuję i pozdrawiam! :*
UsuńRyz na mleku po cesarce o jacie katowanie ludzi :oo ja rano mialam cesarke a wieczorem dostalam juz normalna kolacje chleb wedlina salatla sok , na drugi dzien kazdy posilek :
OdpowiedzUsuńSzpital wojewódzki, piąty na liście najlepszych szpitali w Polsce. Taa ... O.o
UsuńRyz na mleku? Rarytas! Ja po cesarce dostalam kleik kompletnie bez smaku... I o dziwo moj szpital tez ma wysoka range. Pozdrawiam :)
Usuńgłupia idiotka
OdpowiedzUsuńFantastyczny blog. Zostanę tutaj na dłużej ;-) A córeczka kochaniutka
OdpowiedzUsuńwww.zaraz-wracam.pl
cudowny blog :)
OdpowiedzUsuńKażdy zadawałby sobie te same pytania, gdyby się w takiej sytuacji znalazł. Aczkolwiek ja starałabym się o nich nie myśleć, lecz o tym, że mam cudowną córkę, która jest radością mojego życia :)
OdpowiedzUsuńNie trzeba wracać do przeszłości :))
Trzymaj się ciepło :*
Jejku, dużo zadajesz sobie pytań na które ciężko znaleźć odpowiedzi. Ja nie ukrywam także zadaje sobie dużo pytań, ale po chwili się ocknę i idę przez siebie. Co do mojej pierwszej ciąży, najbardziej niestety przeżyłam rozstępy :( Trochę pomagały mi kosmetyki z aptekadziecka.pl. Przy drugiej ciąży niestety płakałam się się zamartwiałam...
OdpowiedzUsuńdziś dzień czytania Twojego bloga,tak mi szybko czas ucieka :o
OdpowiedzUsuńtaka refleksja teraz jako blondynka wymłodniałaś o jakieś 5 lat jestem pod wielkim wrażeniem ;)