Jeszcze będąc w ciąży miałam w głowie mniej więcej naszkicowany plan wychowywania Neli. Patrzyłam na inne matki i wiedziałam co w ich wychowaniu mi się podoba, a co bym zmieniła. Układałam sobie mój własny schemat tego co będę a czego nie będę robiła z dzieckiem, czy dziecku.
Nie jestem mamą od sześciu podkoszulek, dwóch sweterków, dwóch par rajstopek i butów z owczej wełny wraz z kołdrą puchową na wierzch podczas 0 st. na dworze. Nienawidzę jak jest mi gorąco. Od pierwszych dni życia nie przegrzewam też Neli. Jak była noworodkiem to nie nakładałam jej body pod piżamkę. Kaloryfery nie grzały na ful, a okna były otwierane częściej niż raz na tydzień. Nie nakrywam ją nerwowo, gdy tylko się rozkopie - skoro się rozkopuje to znaczy, że jest jej gorąco.
Nie jestem mamą od panikowania i stresu za każdym razem, kiedy tylko Nela uderzy się, czy zrobi sobie coś innego. Kiedy uśmiech wciąż widnieje na jej buźce to uśmiecham się i bawimy się dalej. Zaczynam panikować dopiero wtedy, kiedy zobaczę słynny grymas na jej twarzy, a oczka zaleją się łzami.
Nie jestem mamą od płaczu po pierwszej godzinie rozłąki z dzieckiem. Nie przeżywam, nie wydzwaniam, nie denerwuję się. Zostawiam ją w dobrych rękach i wiem, że nie muszę się stresować, że stanie się jej krzywda. Nie wszczynam paniki za każdym razem, kiedy pomyślę o tym, że jej nie ma obok, że jestem sama. Cieszę się chwilą i luzuję. Choć jest taki moment kiedy mam kryzys i chcę ją natychmiast zobaczyć! Kiedy wstaję rano, ze świadomością, że Nela noc spędziła u babci. Zbieram się z prędkością wiatru, żeby już móc ją zobaczyć.
Nie jestem mamą od żałowania za każdym razem, kiedy tylko dziecku wydarzy się najmniejsza krzywda. Upadła, to wstaje i maszeruje dalej.
Nie jestem mamą od przesadnego selekcjonowania produktów "złych" od "dobrych". Staram się nie podawać Neli posiłków opiewających w konserwanty i chemię. Nie jeżdżę jednak przez pół miasta do sklepiku z ekologicznymi warzywami i owocami. Nie podaję jej do picia Kubusiów, Pysiów czy innych soczków. Króluje woda lub ewentualnie sok malinowy własnej roboty. Nie ochronię jej od całego zła, które panuje na świecie, dlatego nie jestem fanką kupowania jedynie tego, co w swoim składzie nie ma ani grama czegoś, co szkodzi. Fakt, lubię jeść zdrowo. Lubię, kiedy Nela je zdrowo, ale bez przesady. Jak już mówiłam, nienawidzę nadgorliwości.
Rozumiem idee mam, które w przeciwieństwie do mnie "Są mamami od... ", jednak nie podzielam. Nie muszę, prawda?
nie jestem mamą która wysłuchuje porad na temat wychowania i opieki nad swoim dzieckiem , nie nawidze jak ktos próbuje wpłynąć na moje postępowanie tymbardziej jeśli sam moim zdaniem obchodzi się kiepsko ze swoimi dziećmi. staram się postępować zgodnie ze swoim sumieniem i tak aby moje dziecko było zdrowe i szczęśliwe i nie słuchać super rad . zawsze robie to co chcę ;-) wszystko dla dobra mojej córki ;-) aczkolwiek lubię słuchać i czytać historii innych mam ;-)
OdpowiedzUsuńA TERAZ POWIEM TAKĄ MAŁĄ PRAWDĘ:
Usuńwszystkie dziewczyny(matki), ktore podbijają Twoje posty jakimiś komentarzami typu: "nie jestes dobra matka bo ubierasz swoje dziecko za cienko" czy cos w tym stylu poprostu Ci ZAZDROSZCZĄ :)
Nie potrafia tak jak Ty zrobić ze swojej pociechy takiej stylóweczki i ciężko im sie z tym pogodzic :)
Myśla ze jak ubiora swoje dziecko w milion par skarpetek, sweterkow czy co innego to wyhartuja swoje dziecko. Tutaj sie wlasnie myla. Dzieci przez taka nadmierna "opiekunczosc" rodzicow staja sie w pozniejszym zyciu nieodporne na rozne choroby, infekcje czy przeziebienia.W naszym kraju panuje wlasnie taka zasada, ze jak ktos robi cos na medal, od razu zostaje atakowany przez grono zazdrosnych i nie majacych swojego zycia ludzi (a szczegolnie kobiet) :) Pozdrawiam !
PS: masz śliczną córeczke i nie przejmuj sie tymi wszystkimi zazdrosnymi babami :D
Co racja to racja
OdpowiedzUsuńJa się zgadzam z Tobą w 100% :) Mam dokładnie tak samo jak Ty. Od początku ciąży już tak myślałam. Jak to mi pediatra na noworodkowym powiedziała "Jak Tobie jest gorąco to dziecku też" :) i tego się powinny trzymać wszystkie mamy :)
OdpowiedzUsuńZacytuje ,,Nie jestem mamą od panikowania i stresu za każdym razem, kiedy tylko Nela uderzy się, czy zrobi sobie coś innego.'' Po co siać panike jak dziecko sie nadal śmieję? W otoczeniu mojej Wiktorii to zdarza się często... Oczywiście to nie ja tą panikę sieję :)
OdpowiedzUsuńz tym ubieraniem to racja ja wysłuchiwałam że mała za cienko ubrana , sierpień 30 stopni a 3 kocykami mi kazali przykrywać ( teściowa ) myślałam że szlak mnie trafi , ale i tak ich nie słuchałam i teraz jak coś mi gadają to mówie że mają mi nic nie gadać bo i tak po swojemu zrobie i cisza...
OdpowiedzUsuńJak na razie nie jestem mamą, ale UWIELBIAM czytać Twojego bloga!!! Ty, M. i Nelka tworzycie wymarzoną rodzinę <3 Prowadzisz wspaniałego bloga, z resztą na pewno odzwierciedla on Twoje cudowne życie :) Bardzo wiele uwag i rad zapamiętuję i biorę do serca - po prostu, by wiedzieć na przyszłość :) Bo na prawdę bardzo wiele można się od Ciebie nauczyć, przełamać swoje lęki i obawy. Masz w sobie coś, co na prawdę cenię, choć Cię nie znam :)
OdpowiedzUsuńTak więc musisz wiedzieć, że Twoje posty czytają nie tylko wspaniałe mamy i hejterzy, ale też zaręczone marzycielki rozmyślające o swojej przyszłej rodzinie.
Pozdrawiam i Wszystkiego dobrego Mamo Nelki :D!
~Klaudia