Dziś Dzień Taty. Dla mnie i dla Kornelki to również dzień, w którym tata wyjechał.To przecież nie pierwszy raz. Nawet nie drugi. Dla mnie już piąty, dla Neli drugi, choć wiem, że pierwszego nie pamięta, a i ten nie będzie za długo gościł w jej małej główce. Przecież wiem jak to jest. Teoretycznie wiem, jak sobie z tym radzić. Tak, tylko teoretycznie. W praktyce wygląda to inaczej, zupełnie inaczej.
Więc jak to jest z nami?
Obudził nas rano. Gdzieś koło 6:00. Wziął Nelę na ręce, mocno wyściskał. Ja na wpół przytomna obserwowałam jednym okiem to co dzieje się wokół mnie. Patrzyłam jak pakuje do torby ostatnie rzeczy, jak krząta się po domu nerwowo i sprawdza czy na pewno niczego nie zapomniał. Przyglądałam się, kiedy głaskał mnie po ręku i czułym głosem szeptał, że pora wstawać i nie wyobraża sobie, żeby zabrakło nas przy tym, kiedy będzie odjeżdżał.
Tak też się stało. Chwilkę po 7:00 wszyscy byliśmy już w umówionym miejscu. Śmichy - chichy. Jaja i wygłupy. Aż tu nagle przyszedł czas, by wsiadać w samochód i jechać. I BUM! Łzy w oczach, niepokój, kłucie w sercu. Myślałam, że padnę. Przytulał i całował nas chyba z 10 minut. Byłam coraz bliżej histerii i spazmów. Nie wiem jakim cudem, ale powstrzymałam to. W końcu odjechali. Po raz kolejny byłam zdziwiona, gdy jak gdyby nigdy nic poszłam sobie przed pracą załatwiać swoje sprawy. Bez rozmyślań i żali. Grzecznie przetransportowałam Nelę do babci i przyszedł czas na pracę. Dzień miną mi wyjątkowo szybko.
Jak królik z kapelusza wyskoczyła mi 18:00 i czas na powrót do domu. Wracałam, padał deszcz. Czułam, że to już czas, żeby się rozpłakać. Rozpacz i histeria były już bardzo blisko. Po raz kolejny powstrzymałam się.
Weszłam do domu, usiadłam na łóżku. I wybuchłam. I tak na prawdę nie mam pojęcia dlaczego. Nie wyjechał na zawsze, wróci, będzie dzwonił, pisał, będziemy gadać na skype. Po tym jak sobie popłakałam zrobiło mi się lepiej.
Tak więc jaka jest moja recepta na wytrwałość podczas dłuższej nieobecności faceta?
1. Zagospodaruj sobie cały czas. To jedno z najlepszych wyjść, kiedy nie chcesz rozmyślać i popłakiwać po kątach. Zajmij się sobą. To czas, który możesz wykorzystać na siebie i tylko siebie. Bez poczucia winy i krótkich epizodzików o egoizmie i samolubstwie.
2. Daruj sobie komedie romantyczne i inne filmiki, przez które zrobi Ci się jeszcze bardziej przykro. Uwierz, takie filmy na prawdę nie służą, a wręcz przeciwnie. W tym czasie postaw na thrillery, filmy akcji. Coś śmiesznego, ale bez wątków miłosnych, nawet tych o nieszczęśliwej miłości.
3. Lepiej dla Ciebie, jeżeli na pierwsze dni czy tygodnie nieobecności Twojego faceta będziesz unikała spotkań ze słodkimi, wciąż migdalącymi się i obściskującymi parami. To chyba jedna z najgorszych rzeczy, które mogą przytrafić się w takiej sytuacji.
4. Skupiaj się na wykonywanych czynnościach. Sprzątasz? Pomyśl o tym jak możesz zrobić to lepiej. Pracujesz? Poświęć się temu w stu procentach. Bawisz się z dzieckiem? Myśl tylko o tym.
5. Nie daj po sobie poznać, że coś jest nie tak. Dzieci patrzą. One też tęsknią, też przeżywają. Nie możemy przecież dopuścić do sytuacji kiedy i mama i dziecko wyją wniebogłosy bo taty nie ma.
6. Odliczaj dni. Tak, odliczaj. Choć pewnie nie jeden się znajdzie, który powie, że to zły pomysł. A dla mnie dobry! Facet wyjeżdża, dajmy na to ma wrócić za 90 dni. Mija tydzień i zostają już tylko 83 dni. Mija kolejny i kolejny, a Ty zdajesz sobie sprawę, że zaczynaliście od 90, a zostało już tak mało, tak szybko minęło. To zdecydowanie dobre rozwiązanie.
To co, damy radę?
Więc jak to jest z nami?
Obudził nas rano. Gdzieś koło 6:00. Wziął Nelę na ręce, mocno wyściskał. Ja na wpół przytomna obserwowałam jednym okiem to co dzieje się wokół mnie. Patrzyłam jak pakuje do torby ostatnie rzeczy, jak krząta się po domu nerwowo i sprawdza czy na pewno niczego nie zapomniał. Przyglądałam się, kiedy głaskał mnie po ręku i czułym głosem szeptał, że pora wstawać i nie wyobraża sobie, żeby zabrakło nas przy tym, kiedy będzie odjeżdżał.
Tak też się stało. Chwilkę po 7:00 wszyscy byliśmy już w umówionym miejscu. Śmichy - chichy. Jaja i wygłupy. Aż tu nagle przyszedł czas, by wsiadać w samochód i jechać. I BUM! Łzy w oczach, niepokój, kłucie w sercu. Myślałam, że padnę. Przytulał i całował nas chyba z 10 minut. Byłam coraz bliżej histerii i spazmów. Nie wiem jakim cudem, ale powstrzymałam to. W końcu odjechali. Po raz kolejny byłam zdziwiona, gdy jak gdyby nigdy nic poszłam sobie przed pracą załatwiać swoje sprawy. Bez rozmyślań i żali. Grzecznie przetransportowałam Nelę do babci i przyszedł czas na pracę. Dzień miną mi wyjątkowo szybko.
Jak królik z kapelusza wyskoczyła mi 18:00 i czas na powrót do domu. Wracałam, padał deszcz. Czułam, że to już czas, żeby się rozpłakać. Rozpacz i histeria były już bardzo blisko. Po raz kolejny powstrzymałam się.
Weszłam do domu, usiadłam na łóżku. I wybuchłam. I tak na prawdę nie mam pojęcia dlaczego. Nie wyjechał na zawsze, wróci, będzie dzwonił, pisał, będziemy gadać na skype. Po tym jak sobie popłakałam zrobiło mi się lepiej.
Tak więc jaka jest moja recepta na wytrwałość podczas dłuższej nieobecności faceta?
1. Zagospodaruj sobie cały czas. To jedno z najlepszych wyjść, kiedy nie chcesz rozmyślać i popłakiwać po kątach. Zajmij się sobą. To czas, który możesz wykorzystać na siebie i tylko siebie. Bez poczucia winy i krótkich epizodzików o egoizmie i samolubstwie.
2. Daruj sobie komedie romantyczne i inne filmiki, przez które zrobi Ci się jeszcze bardziej przykro. Uwierz, takie filmy na prawdę nie służą, a wręcz przeciwnie. W tym czasie postaw na thrillery, filmy akcji. Coś śmiesznego, ale bez wątków miłosnych, nawet tych o nieszczęśliwej miłości.
3. Lepiej dla Ciebie, jeżeli na pierwsze dni czy tygodnie nieobecności Twojego faceta będziesz unikała spotkań ze słodkimi, wciąż migdalącymi się i obściskującymi parami. To chyba jedna z najgorszych rzeczy, które mogą przytrafić się w takiej sytuacji.
4. Skupiaj się na wykonywanych czynnościach. Sprzątasz? Pomyśl o tym jak możesz zrobić to lepiej. Pracujesz? Poświęć się temu w stu procentach. Bawisz się z dzieckiem? Myśl tylko o tym.
5. Nie daj po sobie poznać, że coś jest nie tak. Dzieci patrzą. One też tęsknią, też przeżywają. Nie możemy przecież dopuścić do sytuacji kiedy i mama i dziecko wyją wniebogłosy bo taty nie ma.
6. Odliczaj dni. Tak, odliczaj. Choć pewnie nie jeden się znajdzie, który powie, że to zły pomysł. A dla mnie dobry! Facet wyjeżdża, dajmy na to ma wrócić za 90 dni. Mija tydzień i zostają już tylko 83 dni. Mija kolejny i kolejny, a Ty zdajesz sobie sprawę, że zaczynaliście od 90, a zostało już tak mało, tak szybko minęło. To zdecydowanie dobre rozwiązanie.
To co, damy radę?
a na ile tygodni wyhechał? moj na niby wtepnie 3 miesiace ale znajac zycie przedłuzy sie na 5 :( ale nie ma co dramatyzowac:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNiedługo na szczęście już wraca
Usuńsmutno mi sie zrobilo kidedy to przeczytalam , bardzo smutno .
OdpowiedzUsuńRozchmurz się :*
Usuńdaleko pojechał? moj wyjeżdżał do francji na 3 miesiace, wracał na 3 tyg, i znowu jechał ;(
OdpowiedzUsuńja też przez to przechodziłam. Nic miłego, kompletnie nic.... i zostaje dzieciątko, to wspólne, ale patrząc na nie- czas szybciej leciał, bo to przecież część jego, część jego serducha tak duża została....mi to pomagało... ściskam mocno i przesyłam buziaki. :)
OdpowiedzUsuńWspieram cie myślami
OdpowiedzUsu������
Kochana my mamy tak samo juz dobry rok! Dlatego jeszcze kilka tygodni i pakujemy sie razem z mężem! ;)
OdpowiedzUsuńGłowa do góry! ;)
Śliczne zdjęcia! trzymajcie się i nie dajcie tej rozłące:)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Was - serio. Ja nie wyobrażam sobie życia na odległość....
OdpowiedzUsuńTwarde z Was babeczki więc na pewno dacie sobie radę.
Ps: piękne zdjęcia - ściskają za serducho.
Też to przeżywałam, i to z dwóch stron. Najpierw ja wyjechałam, a potem mąż. Dla mnie gorsza była ta pierwsza opcja bo nie miałam nikogo bliskiego obok siebie, po pracy brak ciekawych zajęć i tylko myślenie co tam u mojej rodziny. A będąc w domu kiedy mąż wyjechał nie byłam sama bo i rodzina i znajomi, było z kim się spotkać porozmawiać...
OdpowiedzUsuńznam to uczucie jeszcze z niedawnej przeszłości....nie będę pocieszać, bo to mało da.... trzeba przeczekać i wmówić sobie, że to wszystko on robi dla was, a Nela jest przecież połową z niego, jego serducho jest z wami :).
OdpowiedzUsuńWiem ze swojego doświadczenia, że takie rozłąki potrafią też umocnić jeszcze bardziej związek, więc może to wyjdzie wam na dobre :).
Zainspirowałaś mnie też do pisania bloga ;). Odwiedzam Twój profil często na facebooku, bardzo fajna z ciebie kobita :):D. I wygraliśmy raz konkurs u Ciebie :). Pozdrawiamy. M&M
wiem coś na ten temat ciężko jest przeżywam to samo. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa i moj synek przechodzimy przez to samo.minal dopiero tydzien ale jakos damy rade.tobie zycze tego samego.
OdpowiedzUsuńU mnie juz chyba na zawsze,ale damy rade....
OdpowiedzUsuńA nie myślałaś o tym, aby wyjechać z małą razem z nim? nie ważne gdzie, ważne że razem :)
OdpowiedzUsuń