Przejdź do głównej zawartości

Faceta trzeba sobie wychować od początku!

Źródło: google.com


Jestem największą fanką równouprawnienia, równości między kobietą a mężczyzną. Nie mam nic przeciwko urlopowi tacierzyńskiemu, nie śmieszy mnie facet myjący naczynia, normalnym jest dla mnie widok mężczyzny kąpiącego swoje dziecko czy zmieniającego pampersa wypełnionego po brzegi wszystkim. Są jednak kobiety, dla których wszystko co wyżej wymienione to istna abstrakcja. Poznajcie niektóre z nich..

Maria, 27 lat, mama szesnastomiesięcznej córeczki:

"Relacje z partnerem mam kiepskie, jak czegoś nie zrobię to potrafi poniżać wyzywać mnie. Prawie ze sobą już nie rozmawiamy, a dzieckiem w ogóle się nie zajmuje. Najgorzej było po samym porodzie (mała miała straszne kolki potem zaparcia a później chciała być ciągle noszona) wtedy krzyczał ze dziecko plącze i ze nic z tym nie robię. Z domu mnie nie wypuszcza , jak się kłócimy i chce wyjść to zamyka mi drzwi i zabiera klucze.. Czuje się strasznie , gotuje sprzątam zajmuje się dzieckiem ale bez entuzjazmu bo wiem ze kolejny dzień będzie taki sam, czeka mnie kolejna nieprzespana noc i tak codziennie.
Emotikon frown
Do tego dochodzi wypominanie mi ze nie mam pracy (ciężko znaleźć coś jak mogę pracować od 8 do 16 najlepiej bez dojazdów).. Jeśli już musi się nią zając, na te 10 czy 15 minut to słyszę z pokoju płacz malej bo tatuś oczywiście włączył komputer i gra.. Te sytuacje są tylko co tydzień kiedy muszę posprzątać w łazience i nie chce brać ze sobą dziecka.. Na spacer w ogolę z nią nie wychodzi nawet jak ma wolne i mowie żeby z nią wyszedł to zawsze mówi żebyśmy razem wyszli bo on sam wychodzić nie będzie... Już nawet nie wspominam mu o nockach kiedy jest w domu, a chciałabym żeby on raz przespał się z dzieckiem i wiedział co znaczą pobudki co 20 minut."

Monika, 24 lata, mama dwuletniej dziewczynki:

"Wiec tak moje relacje z partnerem od początku ciąży były przeciętne nie było sytuacji w której sam przyszedł i dotknął brzuszka, przytulił się do niego czy też sam z siebie nie przyszedł sprawdzić jak nasz brzuszkowy lokator się porusza sama wychodziłam z tą inicjatywa i nieraz od niechcenia przyszedł a gdy brzuszek robił się coraz większy i mała ostro dawała czadu podekscytowana mowie MICHU patrz on spojrzał i mówił no po czym odwrócił się i znów coś szukał w laptopie. Do dziś laptop jest u niego na pierwszym miejscu co za tym idzie często też się o to kłócimy a co naprawdę mnie denerwuje jak córka chce przyjść do niego na ręce albo idzie z jaką zabawką a on ją odtraca mówiąc A idź się bawić, idź do mamy czy też idź stąd bo będziesz mi tu dusić czuje wtedy złość cholerna złość i jednocześnie żal mi małej dlatego że tato to tato weekendowy nie mieszkamy razem a on ją zbywa czasem przyjeżdża tak późno ze malutka się go nie doczeka i zmęczona zasypia czasem bywa że przyjedzie wcześniej mała całą w Skowronkach jest słodkie przywitanie chwile pieszczot po czym szykujemy się do spania wtedy tato idzie na fajkę i mówi że zaraz przyjdzie mała płacze bo chce zasnąć przy nim wtedy tłumacze ze tata przyjdzie i faktycznie nieraz jest tak że po 5 min przychodzi a nieraz znów moje maleńkie oczka są rozczarowane bo przyszedł o 15 min za późno... Wtedy zdziwienie o o o juz śpi. Córka ma już 2 latka coraz częściej pokazuje swoje wymagania że tatuś ma przebrać siuśki jest przygotowany Pampers krem i chusteczki oczywiście jest odmowa i strojenie focha jak ja wyrodna dziewczyna mogę kazać mu przebrać pupke przecież on robił to z moja pomocą z około 3 razy i kompletnie się na tym nie zna. Często jest też tak ze nie mogę wyrobić się w codziennych obowiazkach naczynia myląm z dzieckiem na ręce podłogę myląm pastowałam zamiatałam razem z dzieckiem wszystko dosłownie wszystko były dni ze nawet chodziłam z córką korzystać z wc bo tato akurat przeglądał ogłoszenia w internecie. Córka była dzieckiem planowanym lecz czasami mam wrażenie ze on tak naprawdę jej nie chciał wiele razy mowie mu ze kiedyś będzie płakał ze nie poświęcał jej czasu ze ominą go najpiękniejsze momenty z życia naszego dziecka Czasem jest ciężko ogarnąć dom i opiekę nad dzieckiem jednocześnie ale głęboko wierzę że kiedyś ten mały człowiek podziękuję mi za najpiękniejsze chwile spędzone razem za to ze zawsze byłam i będę przy niej za to ze zawsze będzie mogła na mnie liczyć jest moim oczkiem w głowie i mimo że nieraz naprawdę jest ciężko to dziękuję Bogu za tego małego człowieka który daje mi siłę miłość każdego dnia."
Emotikon fro
Marta, 21lat, mama dwuletniego chłopca:


"Jest tego tyle, że nie wiem od czego miałabym zacząć.. Jesteśmy ze sobą 4 lata i prawie rok po ślubie. Byliśmy dobra para. Wszystko zaczęło się od narodzin synka . W ciąży bardzo o nas dbał , w tym czasie był jeszcze remont itd i zamieszkalismy ze sobą jakieś 2 miesiące przed narodzinami, więc w gruncie rzeczy dopiero tak na poważnie zaczęliśmy wspólne życie. Oboje bardzo przeżyliśmy cały poród i pewne problemy z nim związane. Z perspektywy czasu dziś wiem że popełniłam mnóstwo błędów w stosunku do męża bo nie powalalam się mu nim zajmować bo twierdziłam że to ja robię najlepiej wszystko przy małym więc trzymał się z boku i ja go też odtracilam. Ale z czasem wszystko się ułożyło. Teraz już sedno sprawy. jak mały miał 5 miesięcy mąż wyjechał za granicę z sumie był tam pół roku z przerwami na zjazd co 1, 5 -2 miesiące. Strasznie się zmienił jak wrócił już na stałe. Odzwyczail się od płaczu, wstawania w nocy itd. Długi czas w ogóle na to nie reagowałam bo cieszyłam się że w ogóle jest z nami. Minęły kolejne miesiące a ja nadal mimo że niby jest w boku wychowuje synka sama. U lekarza był ze mną i z synem tylko raz i czekał w poczekalni. Nie widział żadnego szczepienia, nie wie co to jest noszenie w nocy, ból przy wychodzących zębach itd bardzo mnie to boli jak widzę nawet na przykładzie swojego brata jak zajmuje się swoimi dziećmi, jak on się z nimi bawi a ona na spokojnie może się iść położyć czy prasowac głupie pranie. U mnie nie ma mowy o czymś takim. Zajmuje się synem od śniadania po kolacje, włącznie ze spacerem, kapaniem, no ze wszystkim. Nie ma mowy żeby wziął mi sam z siebie dziecko i powiedział weź sobie odpocznij czy nawet zrób sobie paznokcie bo wiem ze nie masz czasu. Nawet głupie prasowanie przekładam na czas aż mały zaśnie mi już wieczorem. Nie mam wsparcia od niego pod tym względem. O wszystko muszę się mu prosić albo mówić i powtarzać do skutku żeby się zabrał za cokolwiek . Ja wiem ze pracuje od rana do wieczora włącznie z dojazdem. Ale nie daje mu w ogóle poczucia wsparcia i tej rodzicielskiej miłości od ojca a przecież dla chłopaka to w przyszłości tata będzie ważny bo na nim będzie się wzorowal . W tej sprawie był już taki kryzys że mieliśmy się rozejsc, ciągle kłótnie płacz ... Psychika wysiada. Ale ja się już chyba do tego przyzwyczaiłam. Od tamtego momentu w minimalnym stopniu jest po prawa . Chociaż zaczął zauważać że w ogóle chodzi syn po domu. Bo wcześniej głowa w tel albo w tv i siedział cały dzień. Weźmie go też czasem na podwórko czy na spacer jak sprzątam albo jak się szykuje to się nim zajmie. Ale nie jest to to co bym chciała żeby było. Nie usiądzie tak sam z siebie i nie pobawi się autkami czy nie wymyśli jakiegoś zajęcia gdzie byli by tylko oni sami. Jak tylko powiem tata pobawi się tobą piłka to mąż mi odpowiada "nie mów mi co mam robić ". I znowu płacze mi serce w tym momencie że mój syn chciałby żeby on poświęcił mu czas a on ma to wszystko gdzieś. Ja nawet przyjęłam taka strategie jak on. Że gdy jesteśmy wszyscy w domu to staram się gdzieś tam siedzieć cały czas mówić idź do taty , tata da , siedzę na fb i próbuje wymusić na nim obowiązki. Czasem, ale to czasem się uda ale to rzadko. On nic złego w tym wszystkim nie widzi. I powiem szczerze że odechcialo mi się już z tym walczyć . Jestem ze wszystkim sama . I może wydać się to dziwne ale marzy mi się wieczór przed tv tak ja on ma że usiądzie sobie i niczym się nie przejmuję. oczywiście jak jeszcze mały nie śpi bo jak śpi to ja za długo nie oglądam tv bo po prostu zasypiam z prędkością światła. Nie wiem jak długo ze sobą będziemy. Na razie robię wszystko dla synka, walczę bo chce żeby miał ojca, nie ważne jakiego ale żeby go miał. Moja mama mówi że on jeszcze może po prostu nie dojrzał do tego i że najważniejsze że chodzi do pracy ze nie ćpa itd i że nie wychodzi w dzień w dzień. Teraz zaczął wyjezdzac za tygodniowe delegacje i gdzieś tam w podświadomosci się cieszę bo i tak jestem zdana na siebie. Generalnie nie wychodzimy nigdzie zbytnio bo nie przelewa się nam z pieniędzmi żyjemy z jednej wypłaty. Jakoś w kwietniu znajoma miała urodziny i zaprosiła nas na imprezę . Oczywiście chciałam żeby poszedł ze mną. Ale nie. On się uparl że zostanie w domu z dzieckiem a ja mam jechać. Wydaje mi się że myślał że zrezygnuje w tym przypadku z tego ale ja postanowiłam że pojadę. Denerwowalam się jak nie wiem bo pierwszy raz byłz nim sam. Ale przed wyjściem musiałam małego wykąpać i przygotować do snu . A on miał wczoraj spotkanie firmowe na mecz i po prostu o godz 17 sobie wyszedł niczym się nie martwiąc. Mówiłam mu ze nie może iść itd bo żeby ze mną gdzieś wyjść jak coś wymyślę czy coś to zawsze się mu nie chce, albo mówi stały tekst nie możemy bo nie mamy pieniędzy. A to wcale nie prawda. Gdyby tylko chciał zorganizował by się tak by jakoś urozmaicić ten nasz czas to wszystko dałoby radę zrobić ale trzeba chcieć. Jak mu powiem weź zajmij się małym bo też chciałabym sobie usiąść to mi mówi przecież siedzisz cały dzień albo wielka pani wielce zmęczona, przecież ty nic cały dzień nie robisz. Boli to bardzo. Bo człowiek się stara cały czas codziennie gotuje obiady, sprzątam gotuje i zajmuje się synem . Przecież to nie jest nic. A on tego nie docenia. Kocham tego człowieka ale tak na to wszystko patrząc to wiem ze jest złe ."

Ania, 26 lat, mama dwóch córek:

"To wszystko zaczęło się w 2013r ledwo co po roku naszego małżeństwa. Przyznaję - młodo wyszłam za mąż oraz młodo zostałam mamą. Mój M. trzyma mnie krótko : dom, dzieci i ON. Jestem szczęśliwa, ale tylko dzięki dziewczynkom, nic więcej nie daje mi radości. Ja wiem, wiem facet jest od zarabiania pieniędzy, no ale nie oszukujmy się - czasami nam, mamom, też jest potrzebna chociaż minimalna pomoc. Dziś mam 20 lat, chcę czasami wyjść się zabawić ze znajomymi, ale nie mogę. Muszę siedzieć w domu na tyłku, na który on się patrzy, tylko wtedy kiedy ma ochotę na małe co nieco, a nie tak jak kiedyś... Czasami mam ochotę walnąć to wszystko i iść w cholerę przed siebie. Ale nie mogę, nie chcę dla dziewczynek. ..."

Czytając te wypowiedzi zastanawiałam się co powoduje, że mężczyźni tak się zachowują, na dodatek wobec swoich dzieci i drugich połówek, które przecież były ich wyborami. Myślę i nic konkretnego nie mogę wymyślić. O co chodzi? O lenistwo? O niechęć? O zmęczenie? O wychowanie? O przyzwolenie na takie zachowanie?

Wiele kobiet zmaga się z okropnymi stosunkami z partnerem, z sytuacją w domu. Zmagają się, ale niestety tylko we własnej głowie. Poza myśleniem nic nie robią z całą zaistniałą sytuacją. Może ze strachu? Może dla świętego spokoju? Pewnie i jedno i drugie. Tylko dlaczego? Czy w imię szczęścia ogółu warto jest samemu się unieszczęśliwiać? Czy dla dobra dzieci warto pozwalać na tego rodzaju terror? Nie oszukujmy się, to jest terror. Terror, którego nie warto znosić. Pamiętajmy starą prawdę - SZCZĘŚLIWA MAMA TO SZCZĘŚLIWE DZIECKO.

Nie nawołuję do rozstań, rozwodów i wyprowadzek. Nawołuję do działania, do naprawy stosunków partnerskich. Kiedy jest miłość wszystko można wypracować. Trzeba chcieć, trzeba działać. I nie mówcie mi, że nie zawsze się da. Trzeba znaleźć sposób. Na każdego jest przecież jakiś sposób.

I z doświadczenia wiem, że płacz nie działa. No dobra, może działa, ale do pewnego momentu. Potem to już coś normalnego. Coś, co wkurza faceta. Coś, co działa na niego zupełnie inaczej niż byśmy chciały. M. już praktycznie nie reaguje na moje łzy, ale fakt - płakałam przy każdej okazji.

To musi być dla niego szok. Szok, który pomoże zrozumieć, że facet po prostu robi źle. Może on tego nie widzi? Może został tak nauczony? Może to Ty dałaś przyzwolenie na takie zachowanie? Może wyniósł to z domu? Nie wiem, ale spróbować po raz kolejny, nawet setny, zawsze warto. Dla miłości. Pod warunkiem, że ona jeszcze w ogóle istnieje. Nigdy nie jest za późno, żeby coś naprawić. Jeśli tylko chcesz, jeśli tylko choć troszkę Ci zależy, jeśli tylko widzisz w tym choć najmniejszy sens -WALCZ!

Przypomnij sobie (albo najlepiej jemu) jak było kiedyś, za co go pokochałaś, za co on pokochał Ciebie. Przypomnij sobie jacy byliście na początku. Może warto to powtórzyć i odświeżyć związek?

Pamiętaj, najważniejsze jest szczęście. Dzieci, Wasze. Nie możesz jednak pozwolić na to, żeby ktoś kogo kochasz, poniżał Cię, ograniczał, wykorzystywał do granic możliwości. Spraw by zaczął Cię w końcu doceniać. Potrafisz, przecież jesteś kobietą.

Terapia szokowa to najlepsze co możesz w tej chwili zrobić. Czas przestać się starać. Podobno docenia się dopiero po stracie!


Komentarze

  1. Zanim przeczytam to skomentuję.

    TYYYYYLE CZYTANIA! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega post i daje do myślenia! 💕 10 👍

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega post i daje do myślenia! 💕 10 👍

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszesz o terapii szokowej? Chyba tylko moja ucieczka z domu moglaby zadzialac. Tyle ze dziecko zabralaby babcia a on dalej by nic nie robil.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda kobiet 😩 nie każdy unie docenić trud jaki matki wkładają w wychowywanie dzieci...przykre.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wzruszające opowieści długo zostaną w mojej pamięci bo temat daje dużo do myślenia

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie jest podobnie. Leń ogromny uciekajacy od obowiazków!

    OdpowiedzUsuń
  8. Po raz kolejny trafiłaś w samiuśkie sedno

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo życiowe, aż się popłakałam czytając Twoje końcowe rady...

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak bardzo mi czasem brakuje żeby ktoś mnie po prostu przytulił ; ( ale uśmiech i przytulasek niuni daje moc. Też żyję z pracującym facetem, dla którego zajmowanie się dzieckiem i domem to nic. Smutna prawda ; (

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo życiowe...mam koleżanki, które po jednej nie udanej próbie naklonienia mężczyzn do pomocy rezygnują...dziwią się, że mój mąż i przewinie pieluche z niespodzianką, uspi, wstanie w nocy, no ale ja po prostu stawiam czasem mojego m. Przed faktem, ma to zrobić i już...zawsze mówię, że ja sama sobie dzieci nie zrobiłam i obowiązek wychowania i pielęgnacji mamy oboje...koniec kropka. Zdarza mu się buntować, mówić, że on pracuje, zwłaszcza odkąd usłyszał będąc z synem na placu zabaw, od owych koleżanek zaskoczonych faktem, że on jest z małym na placu zamiast mnie, iż ich mężowie nie pomagają tak jak on, ale nie daje się...mówię, że po pierwsze, nie interesuje mnie to, co robią czy nie robią inni, po drugie zawsze możemy się zamienić, ja pójdę do pracy, do ludzi a on niech to ogarnia, dom, dzieci, rehabilitację małego,terapie, lekarzy, a po trzecie, jak kobieta pracuje normalnie to nikt jej nie zwalnia od opieki nad dzieckiem po pracy, mimo zmęczenia...nie wiem, czy bym dała radę w takich opisywanych przez ciebie związkach wytrwać...

    OdpowiedzUsuń
  12. Różne są sytuacje życiowe.....sama mam męża którego sama sobie zazdroszczę, ale pochodzę z rodziny, w której mąż nie szanował żony..... Nie dla mnie tłumaczenia, że "zostałam dla dobra dziecka", w przypadku kobiety, którą mąż poniża. Dobro dziecka to szczęśliwa rodzina!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak to czytam to utwierdzam sie w przekonaniu, że mam idealnego mężą, który jest idealnym ojcem! Nie wyobrażam sobie takich sytuacji w naszej rodzinie, ale znam podobne przypadki jak te opisywane powyżej. Smutne to, ale prawdziwe:( W mojej rodzinie trafiali się okropni faceci (mowa o takich co wchodzili do rodziny), na szczęście mój mąż to skarb:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Znam Marię osobiście, zmieniłaś tylko imię i wiek. Nie trudno zauważyć, że jest nieszczęsliwa, bo jedynym jej zajęciem jest czytanie stosu blogów o wychowaniu dzieci i narzekaniu.. jaki to miała ciężki poród, nie sypia, nie ma czasu gotować, nie może znaleźć pracy mimo iż skończyła jakieś niesamowite studia.. jest nieszczęśliwa, jej partner tylko pracuje i gra, nie zajmuje się dzieckiem i gania ją za to, że nie ugotowala nic przez cały dzień.
    Zastanawiałaś się czy on nie widzi tych komentarzy na facebooku? otóż widzi, tylko ma na Ciebie delikatnie mówiąc olane. Po co z nim jesteś? Po co sie męczysz, skoro nie jesteś szczęsliwa. i nie wierze.. że nie da się znależć satysfakcjonującej pracy w dogodnych godzinach. Nawet jeśli teraz się nie da.. to jak wyślesz mała do przedszkola lub żłobka to coś sobie znajdziesz, byle co rozumiesz? Byleby tylko robić coś dla siebie i od czegoś zacząć.. bo jak się całe życie siedziało na dupie i "tylko" studiowało to nie można mieć Bóg wie jakich wymagań co do pensji ! tak.. każdy zaczyna od stawki 6/7 zł za godzinę..
    ciąża zmieniła Twoje ciało? Zacznij działać, ćwiczyć, nawet z dzieckiem.. zdrowo się odżywiać i uczyc tego swoje dziecko. Skoro siedzisdz w domu to możesz zadbać o Was obie. Wiem, że opieka nad trudnym dzieckiem to praca 24h/dobe ale skoro nie dorosłaś jeszcze do wychowania takiego dziecka, to może warto zwrócić się o pomoc do odpowiednich ludzi?
    Może po prostu stałaś się dla niego nieatrakcyjna bo narzekasz, nie dbasz o siebie i nie robisz nic innego tylko całymi dniami przesiadujesz na blogach? Może on ma jakis problem jest nieszczęsliwy, cięzko mu i przerosło go ojcowstwo i to jego reakcja obronna?! nie widzisz nic poza czubkiem własnego nosa..
    Wszystko się da i ja na Twoim miejscu udowodniłabym temu Twojemu chłopakowi, żeby wiedział kogo traci w ten sposób się zachowując, a potem gdyby jakaś wspólna rozmowa poprawienie sytuacji by nie pomogła to wtedy trzasnęłabym drzwiami za sobą i dzieckiem, bo zycie jest za któtkie.
    Wiem doskonale, że to nie bedzie proste, ale chcesz się tak męcvzyc?

    może nie powinnam pisać anonimoego komenatrza, ale weź się dziewczyno ogarnij w końcu i zacznij coś robić ze swoim zyciem. bo to TYLKO TWOJE życie i nikt go za Ciebie nie naprawi ani nie polepszy Rusz dupę i zacznij żyć, bo z mojej perspektywy wegetujesz i zatrzymałaś się w miejscu.

    ps. proszę Wiktoria, dodaj ten komentarz i przekaz "Marii" moje zdanie, ona jest fajną dziewczyną i wydaje mi się, że trzeba nia poprostu potrząsnąć ! :)
    Pozdrawiam :) N.

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytając to miałam łzy w oczach. Jest mi bardzo przykro, bardzo szkoda mi tych kobiet. Jeszcze bardziej szkoda mi tych dzieci! Ponieważ to na nich się wszystko odbije, te dzieci będą cierpieć w przyszłości. Wiem to bo sama jestem dziekiem z takiego związku! To się nazywa SYNDROM DDA/ DDD (DDA DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW, DDD DZIECI Z RODZIN DYSFUNKCYJNYCH) Drogie Panie, pamiętajcie aby budować dziecku wartość siebie! Aby ciągle im uświadamiać, że są coś warte! Że są piękne i cudowne! Że osiągną coś w życiu! Że są mocno kochane! Nie chcę nikogo zasmucić, ale jest duże prawdopodobieństwo, że w przyszłości będą cierpieć na depresję, wahania nastroju, będą sie czuły samotne mimo ludzi wokół nich. Nie będą umiały zbudować trwałej relacji z drugim człowiekiem! Ale pamiętajmy, że gdy dorosną, nie będą już małymi niekochanymi dziećmi, tylko dorosłymi ludźmi! Mam na myśli, że ze wszystkim można sobie poradzić, tylko trzeba chcieć, ewentualnie wiedzieć gdzie zwrócić się o pomoc.
    http://centrum-probalans.pl/dda-ddd-co-to-za-syndrom/

    OdpowiedzUsuń
  16. Z perspektywy owego dziecka, MOIM zdaniem najlepszym rozwiązaniem jest się rozstać, niż pozwolić dziecku się na to wszystko przyglądać! Każdego człowieka, mimo wieku, mimo tego czy ma się dzieci czy nie może coś dobrego w życiu spotkać. Jeżeli chodzi o faceta to nie tak ma wyglądać związek! Mężczyzna ma być naszym najlepszym przyjacielem i odwrotnie! Uważam, że bardziej trzeba się lubić niż kochać, to jest przepis na udany związek. Nie bójcie się, że nie spotkacie juz prawdziwej miłości w życiu. Mój mężczyzna czekał na mnie AŻ 35 LAT! W końcu znalazł miłość swojego życia. " JESLI SZUKASZ MILOSCI SWOJEGO ZYCIA, PRZESTAN. PRZYJDZIE DO CIEBIE KIEDY ZACZNIESZ ROBIC RZECZY KTORE KOCHASZ"

    OdpowiedzUsuń
  17. Ktos tu zaniedbuje bloga :(

    OdpowiedzUsuń
  18. Halo? Wiktorio przypominam, że masz zobowiązania blogowe, a my, czytelnicy, czekamy!!!!!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

List do mojej córki

Kochana Córeczko Dziś mija dokładnie rok od kiedy jesteś już z nami. To pierwsze 365 dni bycia dumną mamą, pierwsze 52 tygodnie naszego pięknego życia. 7 kwietnia 2014 r., godzina 9:30. To wtedy przyszłaś na świat. Zwariowałam na Twoim punkcie w pierwszej sekundzie, kiedy Cię zobaczyłam. Zrozumiałam wtedy, że nie ma na świecie istoty, którą mogłabym pokochać bardziej od Ciebie. To Ty sprawiłaś, że mój świat wywrócił się do góry nogami, a wszystkie plany nagle, w jednej sekundzie uległy zmianie.  To dzięki Tobie nie oszalałam, kiedy zostałyśmy same, bez taty. To dla Ciebie byłam dzielna bo wiedziałam, że jesteś zależna ode mnie i muszę dać radę. Dla Ciebie byłam twarda, ciągle jestem. Dla Ciebie odmieniłam siebie i swoje życie. Wiele zrozumiałam, jeszcze więcej zyskałam.  To właśnie Ty nauczyłaś mnie prawdziwie kochać. Pokazałaś mi co to jest bezgraniczna miłość. Przecież to właśnie Ty kochasz mnie bezgranicznie, a ja taką samą miłością darzę Ciebie. Kocham Cię jak nikogo n

Mleko modyfikowane Bebiko i Bebilon

No to jak w tytule ... :) Ale od początku. Ostatnio zastanawiałam się nad różnicą pomiędzy mlekami modyfikowanymi Bebilon 1 i Bebiko 1. Jak wiadomo jeden producent - NUTRICIA. Postanowiłam więc napisać do nich mejla z zapytaniem czym różni się jedno od drugiego. Nie jedna z Was pewnie zna już od dawna odpowiedź na to pytanie, ale szczerze powiem, że mnie ona ZASZOKOWAŁA! Odpowiedź Pani z obsługi klienta brzmi: "Produkty różnią się szatą graficzną." No i oczywiście ceną.  I tyle!!!!!!! Szatą graficzną ... Normalnie nie wierzę, że tak łatwo dałam się zrobić w konia! Te mleka różnią się jedynie wyglądem opakowania i niczym więcej! Skład jest identyczny!