Wiecie czego najbardziej brakuje mi w naszym związku? RANDEK. M. nie zaprasza mnie na randki. I nie mówię o wystawnych kolacjach w drogich restauracjach czy nawet o seansie w kinie. Mówię o czymś co zrobimy razem, we dwójkę. Poza domem. Spacer, hot-dogi z budki przy ulicy albo jakaś stara ławka między blokami + wielka paczka chipsów i sok pomarańczowy w kartonie. Tak było kiedyś. Dziś jest Nelka. Nie możemy sobie pozwolić na to za często. Z resztą bardzo nie lubię zostawiać dziecka, ale to temat na osobny wpis. Cóż prawda jest taka, ze M. jest strasznie niedomyślny, jak każdy facet. Wyobraża sobie nie wiadomo co. Jest przekonany, że nie sam gest, lecz jego rozmiar, jakość i "zajebistość" pomysłu liczą się najbardziej. Nie jest tak i Wy o tym wiecie, prawda? Dla mnie liczy się gest, pamięć. Pomysł, wymiar są na drugim miejscu lub nawet dalej. Od wyszukanego i drogiego prezentu na urodziny lepsza jest jedna, zwykła róża podarowana tak po prostu, bez ok...